poniedziałek, 2 sierpnia 2010

Nazywam się Zigzag, agent Zigzag.

Żyjemy w czasach gdy szpiegostwo zostało pozbawione twarzy i sprowadzone do podpatrywania co nowego wymajstrowali kolesie z konkurencyjnej korporacji i jak im to popsuć. Kurcze, nawet współczesnym filmom o Jamesie Bondzie się oberwało: tyle w nich zostało z powieści szpiegowskiej ile jest mięsa w kiełbasie. Nie zrozumcie mnie źle! „Casino Royale” („Quantum of Solace” łaskawie pomińmy) jest fajnym filmem akcji, ale niestety okazuje się, że Bond został zredukowany do postaci mięśniaka dostarczającego widzom wybuchów, a nie o to przecież w Bondach chodziło nie? Dobra do rzeczy... Ci z was którzy śledzili doniesienia prasowe z ostatniego miesiąca wiedzą, że to co tu wypisuję jest oczywistą podpuchą. Otóż szpiegostwo ma nową twarz! I to jaką!























Przedstawiam państwu Annę Chapman, 28 letnią kobietę-szpiega złapaną ostatnio w USA. Ona i dziewięciu innych byli tzw. uśpionymi agentami, zwerbowanymi przez rosyjskie Służby Wywiadu Zagranicznego, czekającymi na umówiony sygnał by rozpocząć akcje dywersyjne. Po złapaniu przez FBI ta laureatka uczelnianego konkursu na Miss Piękności (studiowała na Uniwersytecie Przyjaźni Narodów w Moskwie… jeśli czegoś nas nauczył Orwell to tego, że jeśli coś ma miłość, przyjaźń, sprawiedliwość w nazwie to znaczy, że robi się tam coś totalnie przeciwnego tym słowom) została deportowana do Moskwy i wszystko by już ucichło gdyby nie fakt, że nasza droga Anka stała się… sławna. Tak jest! Zdjęcia z jej profilu na Facebook’u zostały dosłownie rozkradzione i wydrukowane w każdym liczącym się czasopiśmie (nic tak nie zwiększa nakładu jak ładna buźka przy kontrowersyjnym artykule). Podbiła Youtuba, gdzie krótko po jej aresztowaniu pojawiły się tuziny filmików o niej (rany ona była rosyjskim szpiegiem w 100% - miała nawet słodki rosyjski akcent). Do licha! Wyprodukowano nawet jej lalkę!



Twoja własna naga kobieta-szpieg za jedyne $29.90!


















A wiecie co jest najciekawsze? To, że nasza droga Anna dzieli nazwisko z kimś kogo uznaję za największego szpiega na świecie! Eddie Chapman, znany też jako Agent Zigzag (przyrzekam! To nie ja to wymyśliłem!), działał w czasie II Wojny Światowej i zabił Hitlera. No.. prawie. Zrobiłby to gdyby mu pozwolono, ale nie wyprzedzajmy faktów. Chapman w 1940 przesiadywał sobie w więzieniu na wyspie u wybrzeży Francji gdy zgarnęli go naziści. Musicie bowiem wiedzieć, że ten przyjemniaczek był profesjonalnym włamywaczem i łamaczem sejfów wsadzonym do ciupy za włamanie (zanim go złapano zaliczył spektakularną akcję z wyskakiwaniem przez zamknięte okno włącznie). No więc agent Zigzag przekonał Niemców by przyjęli do wywiadu, przeszkolili i zrzucili na spadochronie na teren Wielkiej Brytanii by mógł popełniać straszne akty sabotażu. A co zrobił Chapman? Zaraz po wylądowaniu skierował się na komisariat gdzie powiedział dla kogo pracuje i zaoferował swoje usługi MI5 (to takie brytyjskie CIA z czasów IIWŚ). Wywiad brytyjski sfingował zamach, dzięki czemu Zigzag miał dostąpić zaszczytu wzięcia udziału w wiecu gdzie poznałby Hitlera, gdzie zdetonowałby się prosto w twarz temu wrednemu pokurczowi.



Zigzag nie mógł wiedzieć, że pierwsi dorwali Hitlera komandosi z Bękartów Wojny.







Oczywiście gdy przedstawił swój plan dowódcy ten powiedział, że to by była podróż w jedną stronę dla Chapmana, na co ten odrzekł z rozbrajającą brytyjską flegmą: „Ale za to JAKA podróż!” Przepełniony po uszy patriotyzmem i chęcią zmazania kryminalnej przeszłości Eddie błagał by mu pozwolono to wykonać, lecz sam Winston Churchill, do uszu którego wiadomość o takich planach dotarła, nie wyraził zgody na atak gdyż Wielka Brytania miała długoterminową politykę niemordowania głów państw (w tym momencie ręce opadają). Chapman wrócił więc do Niemiec gdzie został nagrodzony Żelaznym Krzyżem za „niesamowite oddanie i sukces”, dostał 110 000 marek niemieckich i własny jacht po czym został odesłany by informować o skutkach bombardowań rakietami V1. W tym momencie Chapman uratował setki istnień gdyż jako koordynator bombardowań podawał złe namiary.

Taka oto jest historia jednego z największych szpiegów w historii. Koleś przekonał Niemców, że jest po ich stronie i jeszcze dostał za to medal (jako pierwszy brytol od 70ciu lat)! Naprawdę trzeba mieć jaja ze stali, żeby dokonać czegoś takiego, nie wspominając o planowanym zamachu samobójczym, który traktował z taką nonszalancją jak wyprawę na herbatkę albo do pubu. Jak napisał o nim jeden z oficerów MI5: „Chapman kochał siebie samego, kochał przygody i kochał swój kraj, w tej właśnie kolejności.” Niezły materiał na film co nie? Cóż.. jeden już powstał, a za remake zabiera się nie kto inny niż Tom Hanks. Pozostaje nam czekać!