niedziela, 26 lipca 2015

Recenzja filmu "Ant-Man"

Przed pójściem do kina słyszałem sporo komentarzy w stylu "co? Człowiek-Mrówka? A potem może jeszcze Człowiek-Struś?". Ludzie pydzili ten film zanim go obejrzeli bo superbohater w nim występujący był mało znany. Ale chyba zapomnieli ze taki np Ironman zanim dostał swoja kinówkę był jeszcze mniej znany. Dlatego mając to na uwadze i wspierając się innymi recenzjami wybrałem się do kina (przy okazji namawiając niechętną żonę). I wiecie co? Warto!

Najlepszy plakat ever?
Nie będę was zanudzał opisami fabuły, od tego są recenzje zachodnich portali - jak można opis całej fabuły dać w recenzji?! Nie dziwie się ze ludzie są nieufni względem moich recek (ale chcę zapewnić - nie ma tu ŻADNYCH spojlerów!). Ale wracając do tematu: mamy tu do czynienia z filmem z gatunku heist, komedią i kinem typu Marvel w jednym. Dokładnie w tej kolejności. Ant-Man przez spory fragment filmu toczy się jak kolejna część Ocean's Eleven z dużą dozą humoru (i to takiego naprawdę zabawnego!) oraz z wykorzystaniem stroju zmniejszającego. Rozwój fabuły śledzimy z zainteresowaniem a reżyser umiejętnie dyryguje tempem by na koniec dać nam rewelacyjne sceny akcji (cały czas podsycane humorem). Zmiana skali tychże nie oznacza zmiany intensywności, a nawet śmiem twierdzić, że wręcz przeciwnie! Do tego dochodzą aktorzy: grający przeciętniaka Paul Rudd (Ant-man) oraz jego ziomek Michael Pena. O ile Rudd wnosi do filmu cząstkę zwykłego faceta (którego, jak się zastanowić, bardzo brakowało w Uniwersum Marvela - nawet Hawkeye jest agentem specjalnym z niesamowitym celem) i robi to świetnie - bo nie sposób go nie lubić, o tyle Michael Pena prawie kradnie cały show! Na ich barkach spoczywa większość ciężaru komedyjnego aspektu filmu i na szczęście obaj panowie wywiązują się perfekcyjnie, nie są przy tym wymuszeni i widać, że dobrze się bawili w swoich rolach.

Wiecie jaki inny film od Marvela można by przyrównać do Ant-Mana? Strażników Galaktyki. Lekki, zabawny, z mniej znanymi bohaterami, ciekawe akcje i słaby główny wróg. Rożnica jest taka. że według mnie Ant-Man jest znacznie bardziej interesujący. Głownie dlatego, że dzieje się w innej skali (haha!) i ma inna formułę. Wydaje mi się, że władcy Marvela precyzyjnie wyliczyli kiedy dać nam Ant-Mana: po ogromnych, epickich i przeładowanych herosami (i słabych) Avengersach 2 wrzucili nam coś na rozluźnienie. Plusem jest też, że Ant-Man w żaden sposób nie stara się prowadzić nas do czegoś większego; mimo, że jest częścią MCU (Marvel Cinematic Universe) sprawdza się jako samodzielny film. Jednocześnie twórcy wywrócili wszystkie dotychczasowe schematy do góry nogami. I jeśli mam być szczery na dobre im to wyszło. W skrócie, Ant-Man to 2 godziny dobrej, niezobowiązującej zabawy!

Podsumowując: dla kogo jest ten film? Dla zagorzałych fanów Marvela ale też dla tych, których ekranizacje komiksów o superherosach zaczęły powoli nudzić. Spodobać się może też tym, którzy nie siedzą w Marvelu po uszy bo pomijając kilka małych nawiązań można się bawić dobrze bez znajomości poprzednich części. Polecam!

PS. Scenki na napisach są dwie! Jedna w połowie, jedna na samiutki koniec! Niedługo to pół filmu się będzie działo na napisach.

niedziela, 5 lipca 2015

Atak kultury: recenzja "W Głowie Się Nie Mieści"

Na wstępie chciałbym dokonać pewnej dystynkcji. Mianowicie od jakiegoś czasu (zaczęło się od Odlotu chyba) pixar podzielił swoje filmy na dwie kategorie: bajek (Uniwersytet Potworny) oraz filmów, które są tworzone techniką animacji komputerowej. "W Głowie Się Nie Mieści" zalicza się do tej drugiej kategorii z przyczyn, które poznacie czytając dalszą część notki.

W najowszej animacji Pixar podjął sie karkołomnego zadania: rozbił narrację na dwie części; na dwie mimo, że połączone to jednak osobne historie dziejące się na różnych płaszczyznach. Poznajemy Riley, pełną życia 11 latkę, dla której przeprowadzka do nowego miasta jest jak oglądanie 2 odcinków "Trudnych Spraw" pod rząd: traumą. Jednocześnie poznajemy 5 podstawowych emocji, siedzących przytulnie w głowie Riley i dowodzących jej życiem. Radość, Złość, Smutek, Strach i Odraza (moja ulubienica) muszą sobie radzić ze sterowaniem uczuciami dziewczynki w ciężkim dla niej okresie. A jak się pewnie domyślacie nie jest to łatwe zadanie.
Reakcja emocji na filmik o pewnych dziewczynach i ich kubeczku.
Ogólnie film jest odpowiedzią na pytanie "co gdyby emocje miały emocje". I nie ukrywam, że jest dzięki temu bardzo poruszający. Jeśli nie jesteście emocjonalną pustynią to wzruszy was conajmniej raz. Jednocześnie lekcja jaka z niego płynie jest wyjątkowo dorosła i wykracza daleko ponad schematy w stylu "polub swoją mamę" (Merida Waleczna) czy "przyjaźń przede wszystkim" (Toy Story). Muszę przyznać, że byłem odrobinkę zaskoczony - spodziewałem się bardziej śmiesznej bajki niż takiego dorosłego podejścia do tematu. I to jest jedyny problem związany z tym filmem - to nie jest bajka dla dzieci. Jeśli chcecie by wasze pociechy się uśmiały na całego to poślijcie je na "Minionki". Serio. Na potwierdzenie tej tezy: najgłośniej z gagów w "W Głowie Się Nie Mieści" na moim seansie śmiali się właśnie dorośli.

"W Głowie Się Nie Mieści" to film, który tak naprawdę mógł się udać jedynie magikom z Pixaru. Mimo, że nie jest to arcydzieło na skalę "Wall-e" czuć w nim magię tuzów animacji a ich nieskrępowana pomysłowość w końcu znalazła ujście. Tak świetnie wymyślonego świata w animacjach nie widziałem dawno. Wszystko w nim gra i styka (jak metal podczas zimnego spawu!), począwszy od postaci (za minki Odrazy chcę przybić pionę!) po projekt świata wewnątrz umysłu dziewczynki. Wszystko to składa się na bardzo fajną podróż pełną optymizmu, radości ale też i smutku i refleksji - tak jak ma to miejsce w życiu. Polecam każdemu, kto ma ochotę na coś naprawdę nowego i innego ale niekoniecznie mega zabawnego. 

PS. "W Głowie Się Nie Mieści" w ogóle nie jest reklamowany. Wydaje się, że dystrybutorzy położyli lachę na nim i wszystkie nakłady przeznaczyli na "Minionki". Poza jakimiś śmiesznymi zeszytami w empiku nie uświadczycie żadnych informacji o nim. Strasznie mnie to boli ponieważ film jest wart obejrzenia.