niedziela, 8 marca 2015

Atak Kultury: Recenzja "Snajpera"

Clint Eastwood jest świetnym reżyserem. Koniec kropka. Jednakże i mu się zdarzają gorsze filmy. Niestety "Snajpera" muszę zaliczyć właśnie do tej grupy. Nie zrozumcie mnie źle - film był niezły, ale nie aż tak dobry jak się go reklamuje. I chyba wiem dlaczego. Tematem inwazji USA na Irak i Afganistan jestem zainteresowany od dłuższego czasu i wczytałem się w literaturę fachową na tyle by to co się dzieje w filmie wydawało mi się czymś "zwyczajnym". Nie było tam niczego o czym bym nie słyszał/czytał, z tym zastrzeżeniem, że samej książki o którą oparty jest film me oczęta jeszcze nie widziały.


Trochę słów o fabule: mamy dzielnego wojaka, który poczuwszy zew patriotyzmu ruszył dziarsko bronić swojego kraju w Iraku, mamy też jego kochającą żonę, która totalnie nie ogarnia sytuacji i co chwilę prosi go by do niej wrócił. Oczywiście mamy tutaj też konkurencyjnego snajpera (który tak na prawdę nie istniał) oraz wszechobecne PTSD, które muszę przyznać, że pokazali całkiem dobrze. Na szczęście wszystkie wątki patriotyczne zostały przedstawione w sposób bardzo stonowany i nie nachalny za co jestem bezgranicznie wdzięczny. Ot chłopaki, którzy chcą bronić swojego kraju. Jak dla mnie jest to zwykła historia faceta obdarzonego niesamowitym talentem strzeleckim. Chris Kyle był ponoć bardzo wesołym i optymistycznym facetem (sprawdzę jak dorwę książkę), w filmie tego niestety nie widać, pomijając okazjonalne docinki Chris jest mega poważny, na czym wg mnie też trochę cierpi "Snajper".

Podobał mi się sposób w jaki prezentowano upływ czasu. Główny bohater odsłużył 4 tury w Iraku i widać jak przez ten czas zmieniało się podejście wojska do działań i do niego, bo w końcu został okrzyknięty "Legendą" (160 potwierdzonych fragów). Zmieniał się też sprzęt i metodyka działań - naprawdę fajnie to widać, ale wydaje mi się, że tylko dla kogoś kto tak na serio jest zainteresowany militariami.

Ogólnie wad jako takich film nie posiadał, po prostu nie porywał historią ani nie budował napięcia (a film o snajperze powinien). Jedna jedyna rzecz mi się rzucała w oczy jak gruz po wybuchu ajdika to brak wulgaryzmów. Jak na rasowych wojaków i naładowanych adrenaliną i testosteronem twardzieli przystało w powietrzu lata wiele motherfuckerów, fucking shitów i inne pięknych słów. A jak to tłumaczą nasi? "Kurczę", "sukinkot" itd. Normalnie jakbym słuchał kabaretowego numeru Macieja Sthura.

Spodziewałem się trochę ckliwej historyjki i na szczęście się zawiodłem. Uważam, że film jest spoko. Oczywiście jest to też jeden z gorszych filmów w dorobku Eastwooda - w końcu jeśli reszta jest conajmniej świetna to konkurencja jest ciężka. Ogólnie film polecałbym każdemu kto nigdy się w temat nie zagłębił bo jest tu wszystko co charakteryzuje walkę z terrorem na Bliskim Wschodzie. Stopień podobania się reszcie zależeć najpewniej będzie od tego jak bardzo się zaangażują emocjonalnie w to przez co przechodził Chris.

Ps. Ja czekam aż ktoś zekranizuje "Pluton Wyrzutków"! Ridley, słyszysz?! Plu-ton Wy-rzu-tków!

1 komentarz: