Nigdy się nie kryłem z tym, że nie lubię wytworów polskiej kultury. Dzisiejszej polskiej muzyki po prostu nie daję rady słuchać bez odruchów wymiotnych, przebywanie w pobliżu sali kinowej gdzie grają kolejne polskie romansidło przyprawia mnie o dreszcze, a czytanie lektur polskich autorów sprawia, że mam wysypkę. Nie zrozumcie mnie źle: wśród zalewu chłamu i tandety staram się wyszukać naprawdę wartościowe przejawy polskości ale jest to okropnie trudne zadanie. Więc, myślę sobie, może to ze mną coś nie tak? Na ten przykład: wszyscy inni wychwalali „33 sceny z życia”, podczas gdy ja szukałem czegoś ostrego by skrócić swe męki podczas oglądania tego potworka(niestety nie znalazłem). Ale wiecie co? Nie ja jestem tutaj szajbnięty! To coś z polakami-artystami jest nie tak!
Jako naród lubujemy się w „uartystycznianiu” i nadawaniu wymiaru duchowego czemukolwiek. Częste są sytuacje gdy ktoś bierze do ręki aparat, strzela zdjęcia śmietnika i pisze pod nim egzystencjalne wiersze. Otóż moi drodzy: to nie jest sztuka! Tak samo sztuką nie jest to co mam zamiar pokazać wam poniżej i co mnie skłoniło do otwarcia woreczka z żółcią i wylania go w postaci tego wpisu. Kiedyś (lata 70-80te) Polacy uwielbiali przerabiać plakaty filmowe tak by dopasować je do naszych narodowych wymagań (przynajmniej tak mi się wydaje, bo innego wytłumaczenia dlaczego te ohydy powstały znaleźć nie mogłem). Poniżej przedstawiam pięć z nich, które mnie po prostu wybiły z rytmu, zjadły, przetrawiły i wydaliły pozostawiając niesmak w ustach. Ale dosyć pitolenia! Oto one:
Ach tak.. 8 pasażer „Nostromo”. Patrząc na ten plakat od razu wiem o czym jest film. Żebro-macko-twarz z kosmosu próbuje zahipnotyzować siedmiu pozostałych pasażerów feralnego statku kosmicznego, używając pięknych błękitnych oczu. I jeszcze to hasło: „nikt nie może usłyszeć twego krzyku!” No raczej.. skoro potwory (a może to jest jakiś człowiek?!) nie mają buzi to jak mogą krzyczeć? Ale przynajmniej ten plakat informuje nas jakich treści możemy się spodziewać w filmie. Będzie to horror. A skąd to wiadomo? Bo przerażającym przeżyciem jest patrzeć na ten plakat.
O w mordę! Zawsze chciałem obejrzeć film o rudym białasie na LSD (to stąd te dziwne plamki wokół jego głowy) wystrzeliwanym w kosmos! Że co? Słucham? To 5ty epizod Gwiezdnych Wojen? Ech.. a już myślałem, że to będzie coś ciekawego. Genialny jest ten plakat a już w szczególności to, że nigdzie nie jest zaznaczone, że to kolejna część tej kosmicznej sagi. W całej historii wszechświata nie było bardziej wprowadzającego w błąd plakatu filmu Sci-Fi. A nie.. czekajcie..
Rety.. ten plakat jest nawet ciężko skomentować. Wygląda trochę jak mokry sen Andrzeja Mleczki, tyle że pozbawiony jakiegokolwiek śmiesznego elementu. Wiecie o czym jest film? Dwie inteligentne małpy z przyszłości (obie z doktoratami) przybywają by ostrzec Ziemian o nadchodzącej zagładzie ludzkości w wyniku wojen atomowych jakie się będą toczyły w niedalekiej przyszłości. W życiu bym tego nie wyczytał z tego plakatu. Panie Autorze Tego Plakatu: jesteś chorym człowiekiem. Chorym!
Czyżby jakaś nowa część Indiany Jonesa, w której to szelmowski doktor musi się zmierzyć z mitami Cthulhu? Nie.. to plakat pierwszego filmu zrobiony przez Polaka. Rozmowa autora z pracodawcą pewnie przebiegała tak: „Zobacz jaka czacha mi się wczoraj śniła!”; „Ale czaderska! Wiesz co? Gdybyśmy dorzucili kilka otworów wagino-podobnych w tle to byłby super plakat!”. Zgroza, zgroza, zgroza.
A ten film jest z kolei o kolei. Uciekający pociąg z więzienia na Alasce z uciekającymi uciekinierami na pokładzie wymyka się spod kontroli. A plakat? Wygląda jakby Obcy z „8 Pasażera Nostromo” kopulował z Kojakiem dając na świat oszalałego ze wściekłości pasożyta jelitowego. Nie wiem co brał autor tego plakatu ale pewne jest, że mocniejszych narkotyków już chyba nie znajdzie.
To by było na tyle. Mam nadzieję, że to był wystarczający argument przeciwko „uartystycznianiu” pewnych rzeczy. Gdyby polska kultura miała postać cielesną właśnie by zarobiła ode mnie fangę w buźkę. Nie ważne czy byłaby kobietą czy nie. Ważne żeby się ocknęła i przestała wydawać na świat chłam!
Skąd ty wziąłeś te plakaty? Właściwie to nie obchodzi mnie to. Ciesze się, że ja tam nie dotarłem.
OdpowiedzUsuńVivat PRL, vivat komuna :D:D
OdpowiedzUsuńPlakaty wziąłem z pewnej stronki gdzie jest ich całe multum! Litościwie adresu nie podam:P
OdpowiedzUsuńTo ja wiem, że nie chodziłabym do kina, kiedy każdy film z plakatu wydawał się być horrorem ;P Co do polskiej kultury, nie mów, że "Kołysanka" Ci się nie podobała :P
OdpowiedzUsuńPodobała mi się:) ale niestety prawda jest taka, że na jedną "Kołysankę" przypada morze gniotów. Posługując się metaforą: każda latarnia w końcu zniknie pod falami sztormu jeśli sztorm będzie dostatecznie długi:P
OdpowiedzUsuńZgadzam się, że wytwory polskiej kultury to gnioty i kicz. Jedyne co mógłbym ocenić pozytywnie to stare Polskie komedie typu "Sexmisja" czy "Nie lubię poniedziałku". Niestety wszystkie dzisiejsze produkcje filmowe (typu Detektywi czy W 11, co to jest za chłam !), muzyczne czy innego rodzaju (jak tzw. sztuka nowoczesna), można o kant dupy ... Polacy nie potrafią stworzyć nic godnego uwagi a ich ulubionym zajęciem jest kopiowanie kultury innych narodów, co wychodzi im bardzo żałośnie.
OdpowiedzUsuńNie zgadzam się z Marcinem w żadnym stopniu. Opinia publiczna wymusza na twórcach tworzenie gniotów, bo to się sprzedaje. Podstawą bytowania większości ludzi nadal jest chleb i igrzyska i nic się nie zmieniło od lat i też się nie zmieni. A co do Polskiej kultury to mamy co pokazać. Weźmy np. Expo w Szanghaju. Polacy zrobili najlepszy namiot, a film Bagińskiego powalał. Oczywiście, można powiedzieć że jeden Bagiński i tylko tyle, ale można by jeszcze parę przykładów wymienić. Nie podoba mi się też ocenianie polskiej kultury przez pryzmat filmów. Zgadzam się że jest teraz tworzony gniot. Jest to pokazywane bo ludzie to kupują. Ale są też kręcone inne świetne polskie filmy, które są puszczane raz na tydzień w kinie, albo wcale. Marcin zachowujesz się jak arystokracja z Janka Muzykanta mówiąc, że "pod Polskim niebem, nie urodzi się żaden artysta". Mamy teraz rok Chopinowski, parę dni temu u nas w mieście był super spektakl fortepian Chopina. O muzyce już nie wspomnę. Jest cała masa artystów, którzy są godni uwagi, ale nie są oni puszczani w MTV itp. Polski Hip- Hop stoi na wysokim poziomie itd. My Polacy umiemy coś stworzyć, ale jest to blokowane, gdyż większość z nas chcę chleba i igrzysk, taka smutna prawda ;). A co do plakatów to nie zapominajmy w jakim okresie one powstały :D W końcu wtedy kapitalizm był fee i ble
OdpowiedzUsuńJa bym jeszcze spróbował (daremnie!) dokonać podziału na kulturę popularną, pseudo-kulturę oraz kulturę. :) Pierwsza wspiera się na komercji, druga na grafomańskich/wydumanych ideach, których forma dawno zgubiła treść, oraz wreszcie tę kulturę, która gdzieś tam, płytko, czy głęboko, kryje w sobie iskierkę prawdziwego artyzmu. Podział niejasny. Mimo wszystko, z ostrożnością zjeżdżałbym polską kulturę, lecz na pewno zjechałbym polską kulturę popularną, która tak naprawdę niewiele ma już chyba ze słowa "polska". ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! Jakub-Feaorn
Pokaż mi jakiś twór Polskiej kultury, który przyjął się na świecie, za granicą, gdziekolwiek, owszem konkursy Chopinowskie, ale od czasu uznania twórczości nie mamy nic co mogło by się przyjąć na świecie. Jedyne co mógłbym jeszcze wymienić to prężnie rozwijający się rynek gier pctowych/ konsolowych i sławetny Wiedźmin czy Call of Juarez, tu zaczynamy być zauważani i doceniani. Nie ma co się zasłaniać chlebem i igrzyskami, bo jeżeli coś jest naprawdę dobre to sprzeda się samo, mało tego sprzeda się też na eksport i tak jak powiedział Pit to są pojedyncze przypadki, które zdarzają się wszędzie.
OdpowiedzUsuńJakub masz rację, taki podział powinien być zastosowany, zatem sprecyzuję >> polską kulturę popularną i pseudokulturę (nie powinno się mieszać twórczości Mickiewica, Chopina czy Sienkiewicza z czymś takim jak polski hip-hop...)
OdpowiedzUsuńNie do końca się zgodzę z Kubkiem.. pisząc o artystycznych przejawach też miałem na myśli mniej main-streamowe produkty kultury. Są Może to mój jakiś cynizm nie pozwala mi zobaczyć ich piękna ale uważam część takich produktów za grafomańskie. A oparłem się na filmach bo na tym znam się najlepiej... ale jeśli mamy szukać gdzie indziej to popularna kultura dała nam sporo produktów które wystają ponad ten grafomański poziom. Np nasza polska fantastyka się prężnie rozwija albo jak wspominał Marcin gry PCtowe. Jakub z kolei zaproponował dobry aczkolwiek mglisty podział.. nie zapominajmy, że dyskusje o tym co jest kultura wysoka a co niska toczą się od 90 lat i nikt nadal nie ma odpowiedzi:) Ale z Jakubem się nie zgodzę w jednym miejscu: niewiele to już ma ze słowa "kultura":P
OdpowiedzUsuńJakiś czas temu w Gazecie Wyborczej czytałem artykuł o polskim filmie. Autor pisze w nim, że przyczyną, takiego, a nie innego stanu rzeczy jest to, że rynek polski jest na tyle duży, że nie wymusza na autorach tworzenia czegoś zrozumiałego dla całego świata, a nie tylko dla Polaków (przykładem niech będzie Sienkiewicz, który dostał nobla dopiero po napisaniu zrozumiałego dla świat Quo Vadis). Nie zgodzę się z tezą, że polskie kino to tylko gnioty przypomnijmy te z roku 2009: Tatarak, Dom zły, Rewers, Wojna polsko- ruska, Królik po berlińsku (nominowany do Oskara).
OdpowiedzUsuńZgodzę się również z Kubkiem ważne są igrzyska, producenci liczą kasę, zrobić coś ambitnego co obejrzy/przesłucha/przeczyta 1000 osób, czy coś mega głupiego co obejrzy/przesłucha/przeczyta 10000 osób.
Co do plakatów: Polak potrafi :P
Widziałeś chociaż te filmy Jarek?:) Wojna polsko-ruska była maksymalnie głupia. Totalnie grafomańska. Z innymi filmami się zgodzę ale wcześniej już pisałem, że SĄ dobre polskie filmy:P
OdpowiedzUsuńDokładnie: czy widziałeś te filmy ? Ja nie i o większości z nich nie słyszałem, ponieważ kieruję się jedną zasadą (sprawdza się w 90% przypadków): jeżeli o czymś nie było głośno, nie trafiło do opinii publicznej i nie miało większego rozgłosu w jakichkolwiek mediach, tzn.: że albo jest to nieudane dzieło (w większości przypadków),albo jest skierowane do bardzo małego grona odbiorców - koneserów (tak jak ze sztuką nowoczesną...) albo nie było sponsorów na reklamę i odpowiedni marketing. Z tym, że jeżeli chodzi o ostatni przypadek, to gdy wytwór był faktycznie dobry, to prędzej, czy później się o nim dowiemy, chociażby od ludzi, którzy polecą go znajomym, umieszczą pozytywne komentarze na ten temat np. w internecie itp., więc tytuł i tak nabierze po jakimś czasie rozgłosu.
OdpowiedzUsuńWracając do "igrzysk". Jeżeli film nabiera rozgłosu i faktycznie ma widownię to nie istotne czy był mega głupi, tzn. że autorzy osiągnęli zamierzony cel (weźmy na ten przykład JOB, film faktycznie był głupi, ale przy tym śmieszny, a teksty z niego często wykorzystywane później w życiu).
Z drugiej strony, jeżeli autor w swoim mniemaniu zrobił coś ambitnego i obejrzało to raptem 100 osób tzn. że film był niezrozumiały i autor nie wziął pod uwagę kto będzie go oglądał, lub inaczej nie miał pojęcia co faktycznie ludzi interesuje i na co chcą wydać pieniądze idąc do kina. Ludzie naprawdę nie są tacy głupi i w większości przypadków mają wyrobiony gust i nie jest łatwo ich zadowolić .
Ja Ci Marcin odpowiem pytaniem na twoje pytanie ;). Powiedz mi ile znasz produktów, które pochodzą z innych krajów, a przyjęły się u nas w Polsce? Z Indii znamy Bollywood, z Wenezueli telenowele z Niemiec pochodzą takie sławne seriale jak medicopter 117, czy komisarz Rex. A jeśli chodzi o Japonię to słynne jest Anime, ale dla przeciętnego zjadacza chleba Animę Japońskie sprowadza się do produktów takich jak Pokemon, czy Dragon Ball, czyli ogólnie dla bajek dla dzieci. Niemcy jeszcze są znane z parad gejów, czy z demonstracji majowych w Berlinie, gdzie na porządku dziennym jest rzucanie kostką brukową w ludzi. I teraz zobacz jakie te wszystkie produkty na eksport są badziewne. Ale jest cała masa ludzi, których kręci to jak medicopter ratując ludzi rozwala przy tym złych przeciwników, czy jak to Jose rzucił Marie, aby być z Palomą. Ty i Ja też wiemy o tym, że kultura animę ma więcej do zaprezentowania, niż tylko bajki dla dzieci, w których to jest dużo przemocy. I właśnie takie rzeczy osiągają dużą widownie i są puszczane w porach, kiedy to ludzie wracają z pracy i włączają telewizję. I teraz mi powiedz czy te kraję, które wymieniłem na początku i wiele innych mają badziewną kulturę, bo kręcą takie gnioty? Osobiście uważam, że nie gdyż każdy z tych krajów ma rozbudowaną swoją kulturę, która nie interesuję wielu ludzi z innych krajów. Ale są ludzie i do nich na 100% zaliczasz się ty, których to interesuję. Z tego co wiem jesteś zafascynowany kulturą japońską i ich rysunkiem. Ale działa to i w drugą stronę. Dla Japończyków konkurs Chopinowski i sama postać Chopina jest czymś egzotycznym i są tym również zainteresowani, aby poznać tą postać, a co za tym idzie kraj, kulturę itd. tej osoby. Osobiście poznałem ostatnio Turka, który u siebie w kraju studiuje filologię polską. Zna on Pana Tadeusza i inne eposy narodowe. Więc podaję Tobie przykład na to że kultura polska jest znana na świecie, skoro nawet ludzie chcą ją studiować. Ja sam osobiście miałem sceptyczne podejście do Rumunii. Zawsze uważałem, że jest tam cała masa cyganów i wszyscy ludzie mieszkają w szałasach z giętej blachy pokrytych strzechą. Cały mój obraz tego państwa zmienił się kiedy poznałem Rumuna, który pokazał mi ten kraj na zdjęciach. Dowiedziałem się że mają największy parlament w Europie, ich góry i rzeka Dunaj to po prostu cud miód, a ich historia sięga aż cesarstwa Rzymskiego. Tak więc reasumując moją wypowiedź, wszystkie kraje tego świata sprzedają na eksport pojedyncze produkty i my nie jesteśmy wyjątkiem.
OdpowiedzUsuńA Polska w tym wszystkich z moich doświadczeń jest znana na świecie z ładnych kobiet, Wałęsy, wódki i dziwnej historii. Ci co się interesują sportem znają Kubicę i innych naszych sportowców zależnie od dyscypliny i kręgu zainteresowań. Sapkowski też gościł na pułkach sklepów w Saragossie. Można jeszcze długo by wymieniać co jest znane na świecie, tylko po co? Przecież my budujemy kulturę dla siebie, a nie po to żeby pokazać innym jacy to my jesteśmy wspaniali. Nie widzę w tym żadnego sensu. Inne kraję robią to samo i to jest piękne i ciesze się że dążenia Unii Europejskiej do wspólnej kultury na razie pełzną na niczym.
A co do mieszania gatunków to wypowiem się w tej kwestii jeśli chodzi o muzykę, bo tym się interesuję i mogę co nieco na ten temat powiedzieć. Nie żyjemy już w czasach naszych ojców, kiedy to strój był przynależnością do danej subkultury. Ostatnim zrywem powrotu subkultury (nie licząc EMO, gdyż oni opierali się na emocjach, a nie na gatunku muzycznym) byli Goci. Mieli swój specyficzny strój i słuchali jednego gatunki muzyki. Teraz każdy ma prawo do słuchania każdej muzyki. Ja osobiście lubię puścić sobie czasem Tchaikovskiego, a potem włączyć paktofonikę, czyli coś co jest zróżnicowane. Ostatnio nawet słyszałem wypowiedź jednego mieszkańca Afryki środkowej, który nagrywał piosenkę do nowej płyty o powstaniu Warszawskim. Mówił on w niej że Hip- hop jest najbardziej zbliżony do tego co przedstawia muzyka z jego jego kraju, bo opowiada o problemach prostego człowieka. Tak więc nie skreślał bym jednego gatunku muzycznego tylko dlatego, że mi się nie podoba. A mieszanie nurtów jest dla mnie osobiście czymś fajnym. Bardzo mi się podoba Chopin w dresie, który wisi na wielu plakatach w Warszawie. Projekt numer Raza Hip- Chopin też jest w miarę dobry, chociaż jak dla mnie nie jest on najbardziej udany. No ale to moje zdanie i możesz się z nim nie zgadzać, bo masz do tego pełne prawo ;). Ja sam uważam, że łączenie gatunków jest synonimem czasów w których żyjemy i jest czymś nowym, czym za co zapamiętają nas pokolenia. Jest to fajne odtworzenie historii w nowy sposób i pokazanie młodym, że historia i nasza kultura wcale nie jest nudna. ;)
OdpowiedzUsuńI tu dochodzimy do ważnej kwestii od której to powinniśmy zacząć, czyli własnego gustu i upodobań. Dalszy spór w tej kwestii zdaję się być bezcelowy, bo już mamy mocno zarysowane co się komu podoba, a co nie, a jak wiadomo o gustach się nie dyskutuje.
OdpowiedzUsuńDodam tylko jedno państwo o którym nie wspomniałeś i nie leży w europie, a jak na razie dostarcza światu najwięcej produktów swojej kultury - chodzi oczywiście o Stany Zjednoczone Ameryki. Nie będę nic tu opisywał, bo wszyscy dobrze wiemy jak jest, prawdopodobnie każdy na świecie zna Microsoft, Hollywood, Blizzard'a czy Disney'a itd., itp - dorobku tego państwa jak na razie nie przebiło żadne inne, co wcale nie oznacza, że to dobrze, po prostu dostarczyli światu wiele więcej niż jeden produkt eksportowy własnej kultury.
Dobry polski film, o którym było głośno w zeszłym roku nie tylko w Polsce. Kto nie oglądał polecam. http://www.tvp.pl/filmoteka/film-dokumentalny/historia/krolik-po-berlinsku/wideo/krolik-po-berlinsku
OdpowiedzUsuńAle nie wszyscy wiedzą o tych rzeczach, o których Kubek powiedział. Tak naprawdę do tych ciekawych i wartych uwagi rzeczy trzeba samemu, bądź przez znajomych dochodzić, dlatego często nie wie się o ich istnieniu. Trzeba się nagimnastykować, żeby znaleźć coś wartościowego ;) A jeśli chodzi o tą kiczowatą kulturę, to ona najczęściej jest nam podawana na tacy. A nie wszyscy w naszym społeczeństwie są wybredni.. Niektórzy dalej oglądają "Modę na sukces", inni kupują "Fakt" i traktują go jak encyklopedię, a dziewczyny dalej co roku zaciągają chłopaków do kina na polski romans, którego tytułu nie jesteśmy w stanie zapamiętać ;)Im to nie przeszkadza.
OdpowiedzUsuńJa znam coś co odniosło sukces za granicą, jest z Polski i utworzone zostało niedawno - blog27! hah śmieszne, ale Japończyki przychodzą masowo na koncerty tego czegoś. Czy to znaczy że nie potrafimy docenić własnych "artystów"? Chyba nie, po prostu pare razy udaje nam się sprzedać ten chłam za granice, którego zresztą sami nie chcemy słuchać\oglądać. Tomasz Bagiński nie jest wyjątkiem, mamy całkiem sporo artystów którzy tworzą świetne animacje, tak samo concept i game arty. Przykład? Proszę bardzo:
OdpowiedzUsuńhttp://www.max3d.pl/forum/showthread.php?t=66092
Niestety dziedzina grafiki komputerowej, animacji 3d to niestety wyjątki. Filmy, muza .... śmiech.
Kubek nie zgodzę się, że Japończycy nie znają Chopina. Kiedyś czytałem relację pewnego fana z wycieczki do Japonii. Gdy jechał taksówką kierowca zapytał go skąd jest, on na to, że z Polski. Kierowca wykrzyknął, "A, Chopin!", po zastanowieniu wymienił jeszcze Wałęsę. Radzę Ci przejrzeć, również listę laureatów konkursów chopinowskich, znajdziesz tam wielu Azjatów.
OdpowiedzUsuńPit, posypuję głowę popiołem, filmów nie widziałem, opierałem się na recenzjach i opiniach ludzi z polskiej branży filmowej.
SilverRat o "Króliku..." wspomniałem wcześniej :P.
Maqrcel zgodzę się z Tobą, że ambitne filmy nie są robione dla zysku. Co do USA, to myślę, że oni trochę oszukują, bo są uważani za supermocarstwo.
Jarek chodziło mi o to, że dla nich nasz kraj jest egzotyczny i że z chęcią chcą go poznać, a nie że nie znają. Jeśli mnie źle zrozumiałeś to przepraszam ;). Wiem o tym że na tym konkursie jest wielu Azjatów, chyba nawet więcej niż Europejczyków.
OdpowiedzUsuńWyjaśnij co rozumiesz pod pojęciem ambitnych filmów, bo na razie to mi wygląda jak coś w stylu sztuki nowoczesnej (jakże błędnie moim zdaniem nazywanej sztuką...).
OdpowiedzUsuńA z tego co się orientuję to chyba właśnie Japończycy czy inni Azjaci są mistrzami w grze utworów Chopina (tak słyszałem, ale jeżeli się mylę to mnie poprawcie).
Jaraz, a ja podałem do "Królika..." linka dla tych co go nie oglądali ;P
OdpowiedzUsuńNaprawdę nie jestem taki głupi i zauważyłem to, że o nim pisałeś.
Arek nie bulwersuj się tak (będziesz miał okazje żeby mu sprzedać kopa :P)
OdpowiedzUsuń