czwartek, 8 lipca 2010

„Tu jest napisane, że piorun uderzył w wieżę w przyszłą sobotę o 22:04”

Ostatnio spędziłem trochę czasu zastanawiając się nad pewnym ciekawym aczkolwiek eksploatowanym do granic możliwości tematem. Nie ma takiego medium na świecie, które nie nawiązało kiedykolwiek do niego. Już w VI w. p.n.e. wspominała o tym mitologia Hindusów, a dziś jest powielany np. przez brytolski serial Dr Who. Próby okiełznania tego tematu często spełzały na niczym, dając nam ultra nielogiczne potworki. Tylko niektórym się udało ustrzec wielkich błędów a wśród nich znajduje się jeden z najlepszych filmów Sci-Fi. Wiecie już o co chodzi? Nie? To mała podpowiedź: co się rozpędza do 88 mil na godzinę i potem znika zostawiając dwa płomieniste ślady?



Większej podpowiedzi chyba nie trzeba?














Zatem do rzeczy. W trakcie swoich rozważań doszedłem do wniosku, że są trzy ciekawe cechy podróży w czasie, o których rzadko kiedy (lub w ogóle) się nie mówi. Na pierwszy ogień idzie niezmienialność przyszłości i przeszłości. Tak wiem wydaje się to absurdalne bo każdy film karmi nas hasłami w stylu: „nawet jeśli zabijesz tego jednego komara to Twoja matka się nie urodzi i wszechświat wybuchnie.” Czy coś w tym stylu. Nie musi być to prawdą bowiem jedna z teorii głosi, że małe, nic nie znaczące wydarzenia mogą zostać zmienione lecz by wpłynąć na te większe trzeba się naprawdę wysilić. Przykłady?

Proszę bardzo: Twój ulubiony piesek ginie w wypadku podczas koszenia trawy. Więc co robisz? Wsiadasz do swojej budki telefonicznej/tostera/wanny/samochodu/wyspy/pamiętnika (wszystkie te przedmioty były wykorzystane jako wehikuły czasu w popkulturze), które sam skonstruowałeś by uratować pieska i lecisz w przeszłość. Oczywiście ratujesz go, lecz chwilę później on znowu ginie rozjechany przez ciężarówkę, a Ty niezłomnie cofasz się w przeszłość i kupujesz smycz by pupilek nie zginął pod kołami. Ale on uparcie znowu kopie w kalendarz. Czemu? Bo gdyby nie śmierć cholernego sierściucha nigdy by nie powstał wehikuł czasu by ocalić biednego pieska. Zatem według tej teorii wszechświat „wymusza” dzianie się pewnych wydarzeń i na nic się zdadzą nasze starania by to zmienić.

Inaczej sprawa ma się z przeciwstawną teorią o mega czułości i zamienialności czasu (tak tutaj pasuje to stwierdzenie z komarem). Wyobraźcie sobie, że dostajecie urządzenie, które pozwala wam zerknąć tylko na chwilkę w przyszłość bez żadnej fizycznej ingerencji. Szybki Look tak zwany. I w tej przyszłości widzicie siebie, który wygrał w Totolotka ogromną ilość $$$. I tu pojawia się problem bo wystarczy, że macie świadomość wygranej w przyszłości by owej wygranej nie zdobyć. Czemu? Bo będziecie się starali ze wszystkich sił przewidzieć KIEDY, lub GDZIE dokładnie tą wygraną dostaniecie i przez to możecie się rozminąć z prawdziwym miejscem i czasem gdzie ją powinniście dostać. Trochę to zakręcone ale ten przykład może się też rozwinąć w coś co nazywamy Paradoksem Ontologicznym.

Trochę zmieńmy sytuację. Używacie Szybkiego Look’a™ i widzicie gdzie i kiedy i jak wygrywacie kupę siana. Zatem czekacie na ten dzień i gdy nadchodzi robicie wszystko tak jak należy, gdy w tym samym czasie wy z przeszłości podglądacie was z teraźniejszości i przeszłe wy planuje robić to samo. Historia powtarza się do końca wszechświata i wszystko byłoby okej, tylko jest jeden problem: ktoś to musiał zacząć nie? Ale który? Skoro każde wasze wcielenie wiedziało jakie numerki wklepać bo podglądało wasze inne wcielenie? W tym momencie wszechświat wybucha.


”Następny wszechświat będzie miał wyłączoną funkcję podróży w czasie”
– Bóg











Kolejnym problemem, o którym absolutnie nikt nie mówi jest to, że każdy wehikuł czasu musi też poruszać się w przestrzeni. Na początku gdy o tym myślałem doszedłem do wniosku, że przecież Ziemia się porusza względem słońca prawda? Zatem chcąc się przenieść w przeszłość/przyszłość musielibyśmy znać dokładne położenie naszej planety tamtego dnia. Różnica np. 30 cm miała by katastrofalne konsekwencje – nikt nie chce wylądować w przeszłości po kolana w asfalcie co nie? Ale teraz jak to piszę dotarło do mnie jeszcze jedno: wszechświat się rozszerza i wszystko się w nim porusza względem wszystkiego, więc orbita Ziemi też nie znajduje się w stałym miejscu i to też trzeba by uwzględnić w obliczeniach. (Ci którzy myślą, że Ziemia jest pępkiem wszechświata: uspokajam, że to co tu wypisuję to tylko zły sen i tego tak naprawdę nie ma).

Uff na dzisiaj to by było na tyle. Temat jest praktycznie niewyczerpalny i kiedyś na pewno do niego wrócę a na dowidzenia zapraszam do zapoznania się z komiksem, który po części był inspiracją do powyższych rozważań. Howgh!

6 komentarzy:

  1. Faktycznie, o tym ruchu wcześniej nie słyszałem, a rzuca zupełnie inne światło na podróże w czasie. Okazuje się, że nie ma miejsca, w którym można było by się bezpiecznie przenieść.

    Jednak gdzie nam do podróż w czasie, jeżeli nawet nie potrafimy przewidzieć jak będzie wyglądał świat za parę lat. Nie mniej „Powrót do przyszłości„ zawsze dobrze się ogląda ;P

    OdpowiedzUsuń
  2. Za wiele pitu pitu by było, żebym miała zmieniać wszystko co mi się nie podoba :P Ja tam przeszłość lubię jedynie na zdjęciach oglądać :D I cieszyć się, że nie wiem co mnie w przyszłości spotka :D

    Aa.. i komiks mnie rozwala.

    OdpowiedzUsuń
  3. Pit, ale z Ciebie pesymista, można by się pomylić w obliczeniach i wylądować na przykład na kolanach jakiejś ładnej pani :P. Przyznam, że mi się sama idea podróży w czasie zawsze podobała, nawet gdy doszedłem do tego, że to nie możliwe. Akira Toriyama w Dragon Ballu wysunął teorię, że w momencie gdy podróżujemy w czasie powstaje zupełnie nowy wszechświat w którym historia biegnie zupełnie inaczej.

    OdpowiedzUsuń
  4. Toster cofający nas w przyszłość rządzi! Ciekawe czy jakiś koleś nie wysyłał tostów to epoki kamienia łupanego, aby tamci poznali co to jest chleb?
    A w Dragon Ballu był ciekawy motyw podróż w czasie. Tam Tronk, naładowany patosem chłopiec z przyszłości z mieczem, dla wyzwolenia jakiegoś tam innego wymiaru w ogóle z nim nie związanego cofa się i pomaga tamtym. Powiem szczerze fabuła DB jest płytka jak m jak miłość, ale ten motyw z tunksem był mega oryginalny. Tylko skoro podróż w czasie zmienia rzeczywistość to dlaczego, kiedy on wrócił do siebie do tych postapokaliptycznych czasów to wszystko było normalne, a nie jakieś zmienione ? :P

    OdpowiedzUsuń
  5. Właśnie dlatego, że wrócił do "swojego" wszechświata. Wiem, że to się trochę nie trzyma kupy, ale Triyama tak wymyślił, więc tak jest i kropka. Strasznie mi się podoba określenie "naładowany patosem" :P Brawa Kubku.

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny temat, można by rozważać godzinami, z tym miejscem to dość oczywiste, należałoby do tego znać jakieś konkretne współrzędne i przenieść się i w czasie i w miejscu, powstaje nam z tego bardziej jakieś urządzenie do teleportacji. Jednak mnie bardziej interesowałaby maszyna do zatrzymywania czasu, o wiele bardziej praktyczne, zastanawiam się czy jest to wykonalne :P

    OdpowiedzUsuń