środa, 22 grudnia 2010

Chęć latania to rzecz ludzka, chęć do unoszenia się w powietrzu to rzecz boska.

Na początek mała instrukcja obsługi:

1. Wchodzicie tutaj: LINK
2. Czytacie dalej posta.
3. W razie gdyby nagranie się skończyło wróć do pkt. 1.

Teraz gdy udało mi się zbudować odpowiedni klimat chciałbym pogadać o czymś co mnie od zawsze (czyli od jakichś 3 tygodni) pociąga. Pierwszy z nich powstał ponoć w Chinach już 400 lat przed Chrystusem; następnie próby zbudowania go podjął się między innymi Leonardo da Vinci (który zbudował też: czołg, karabin maszynowy na kółkach, samochód, czy łódź podwodną). Ale dopiero niejakiemu panu Sikorsky'emu udało się dopracować do perfekcji budowę tego pojazdu, który stał się słynny za sprawą pewnego konfliktu wojennego.



Witaj w Wietnamie, maleńka.












Tak jest: dzisiaj pogadamy o helikopterach, a konkretniej o modelu UH-1 firmy Bell, znanym też jako "Huey". Podczas wojny w Wietnamie nasz "Huey" i jego bracia (było ich tam łącznie 12.000) wykonali prawie 500,000 misji bojowych, ewakuacyjnych i zwiadowczych co przeliczyło się na jakieś 9.713.762 godzin lotu (kurcze zawsze mnie to zastanawia kto to wszystko liczy? Ciekawe czy wie, że poza liczbami istnieje jeszcze inny, magiczny świat?). Podczas tych wielu godzin piloci byli nieustannie narażeni na ostrzał, z każdej strony (to taka specyfika wojny w Wietnamie: widzisz kamień większy niż 30x30cm? Pewnie pod nim siedzi wkurzony azjata z AK-47). Kurcze... żeby być pilotem helikoptera podczas wojny w Wietnamie naprawdę trzeba było mieć jaja ze stali przekraczające prawie udźwig maszyny... żeby nie pozostać gołosłownym chciałbym omówić przypadek niejakiego majora Patricka Brady'ego, który otrzymał Medal za Honor i nawet przeżył by go odebrać.

Ale co takiego uczynił nasz pilot? Zacznijmy od tego, że pan major zgłosił się na ochotnika by pomóc rannym żołnierzom, którzy utknęli w pewnej dolinie CAŁKOWICIE zajętej przez mocno okopanego wroga i CAŁKOWICIE przykrytej gęstą jak masa perłowa mgłą. Wykorzystując wirnik helikoptera by przegnać mgłę nasz dziarski koleżka przeleciał nisko nad doliną i gdy w końcu znalazł rannych wojaków, wylądował zupełnie nie zwracając uwagi na to, że z bliska bezkarnie naparzali do niego żołnierze Północnego Wietnamu (to ci źli) ewakuował wszystkich dwóch (!!) żołnierzy i odleciał. Mało?




W Afganistanie też umieją nieźle latać.











Następnie został wezwany (oczywiście znowu była gęsta mgła) by pomóc kolejnym żołnierzom, którzy kryli się jakieś 50 metrów od wroga. Dodajmy, że Wietnamce zestrzelili już dwa inne helikoptery a kilka innych próbowało ale się im nie udało. Co na to major? Wylądował jakby nigdy nic, zabrał na pokład żołnierzy i odleciał. I tak cztery kurna razy! (a podczas trzeciego razu miał już mocno poturbowany helikopter wraz z rozwaloną połową kontrolek lodu) Mało?

Chwilkę później wymienił helikopter i został poproszony o ewakuowanie plutonu Amerykańców, który utknął na polu minowym. Tak jest.. nie mylą was oczęta: pan Brady miał posadzić tą 17 metrową, ważącą 2 tony bestię na cholernym polu minowym! Gdy jedna z min wybuchła koło jego helikoptera raniąc 2 osoby z jego załogi ten szalony major pewnie tylko wzruszył ramionami, poczekał aż wszyscy się załadują i odleciał czymś co się nadawało już tylko na złom. Teraz już wiecie czemu chcę być pilotem helikoptera? (Nie.. to wcale nie jest wpływ Call of Duty).



To wyglądało mniej-więcej tak, tylko że z setką Wietnamczyków i jeszcze większą ilością karabinów oraz wybuchów.











No dobra.. ale czego potrzebuję jako przyszły pilot? Cóż.. przede wszystkim potrzeba mi licencji pilota a tej jest kilka rodzajów (i chyba jest nietrudna do zdobycia skoro nawet John Travolta może latać):

- Pilot Uczeń: pozwala latać pod okiem instruktora, lub samemu w ściśle określonych warunkach (nie dalej niż 100 metrów od lotniska czy coś w tym stylu), więc to odpada.
- Pilot Sportowy: pozwala latać Lekkimi Sportowymi Samolotami co tłumaczy się jako: Kosiarka ze Skrzydłami. To też odpada.
- Pilot Rekreacyjny: daje możliwość latania samolotami o mocy silnika 130kW (kilo Watów jakby co)... Wiecie ile ma Huey? 1.044kW. No proszę.. nie bądźmy śmieszni.
- Pilot Prywatny: ta licencja daje możliwość latania niekomercyjnego więc już na tym etapie mógłbym pozostać ale dla ciekawskich podam jeszcze pozostałe dwa.
- Pilot Komercyjny: może latać za pieniądze aczkolwiek jeszcze nie dla linii lotniczych.
- Pilot Transportowy Linii Lotniczych: ten to jest pełen serwis.

Ustaliłem zatem, że na licencji Pilota Prywatnego mogę się zatrzymać, więc teraz skupmy się na kosztach i na czasie jaki mi to zajmie (wszystkie dane są pobrane ze strony Australijskiego Rządu). Najgorsze jest to, że muszę po kolei robić wszystkie licencje, a te swoje kosztują. Niestety udało mi się znaleźć tylko koszt licencji pilota prywatnego, który wynosi $17000 (a wy narzekacie na koszty prawa jazdy). Jeśli bym chciał być pilotem linii lotniczych bym musiał wydać około $65600 + ceny trzech pierwszych licencji, dlatego zostanę chyba przy prywatnym lataniu. Jak długo mi to zajmie? To może być zaskakujące ale trzeba wylatać tylko 55-60 godzin (chyba, że robi się dłuższym trybem, z większymi odstępami między kolejnymi lotami: wtedy czas wydłuża się do 200 godzin).

Dobra.. powiedzmy że mam licencję i umiejętności... do szczęścia brakuje mi tylko maszyny. Trzeba zatem się odwołać do aukcji Hueyów, która oprócz tego, że sprzedaje te świetne maszyny ma najgorszy na świecie wygląd strony. Ogólnie znalazłem kilka ofert z czego jeśli bym miał się skusić to kupiłbym tego za €1.650.00 jako że jest bezwypadkowy, do kupienia w Niemczech i ma tylko 8.400 godzin wylatanych.

To by było na tyle dzisiaj. Nadal trwam w swoim zapale (ciekawe jak długo jeszcze) i nie przeszkadza mi nawet to, że Hollywood zredukował rolę helikopterów w filmach do: "fajnie to wygląda jak główny bohater wyskakuje/rozwala/prawie ginie w wypadku/ wysiada epicko z helikoptera. Na koniec dwie fotki z Wietnamu:



6 komentarzy:

  1. Przechlapane z tymi licencjami ;P

    OdpowiedzUsuń
  2. Pytasz kto to wszystko liczy, więc odpowiadam: ten kto za to płaci. Ilość przelecianych (czy tylko mi się kojarzy?) kilometrów przelicza się na benzynę, zużycie sprzętu itd.

    Podoba mi się pomysł z budowaniem klimatu postu poprzez muzykę. Też kiedyś będę musiał tego spróbować :P.

    Ciekawi mnie również, dlaczego informacji o uzyskaniu licencji szukałeś w Australii 0_o. Może się przecież zdarzyć, że na takiej licencji nie będziesz mógł latać w Polsce.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam prawa autorskie na ten patent xD

    Tak myślisz?:> A jak zrobisz prawko jazdy w Polsce to nie możesz jeździć w Anglii, gdzie zupełnie inne warunki mają? ;P

    OdpowiedzUsuń
  4. No właśnie ;P To my jakieś inne zupełnie niebo mamy ;P?

    OdpowiedzUsuń
  5. Z tego co się orientuję w Anglii nie można jeździć na polskim prawku. Potrzebne jest prawko międzynarodowe, czy tam europejskie, wydawane na podstawie polskiego, za odpowiednią opłatą i na czas określony, oczywiście.

    Panno Partycjo, nie chodzi tu o różne nieba, ale o różne wewnętrzne przepisy oraz podpisane, bądź nie, umowy międzynarodowe.

    OdpowiedzUsuń
  6. Wydaj mi się, że prawo lotnicze jest w dużej mierze miedzy narodowe, a to powoduje ze polski pilot może latać wszędzie na swojej licencji. W ostateczności poleci nawet na drzwiach od stodoły jak mówi klasyk z politycznych wypowiedzieć.

    Lot w formacji "Heuy-ów" to jest jedno z moich marzeń które się nie spełnią z wiadomych względów (tak jak zobaczenie zachodu słońca z kiosku U-bota na Atlantyku), choć jest to pewnie w głównej mierze zasługa filmów o Vietnamie, gdzie te maszyny były nieodłączna częścią fabuły lub tła.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń