Witam wszystkich. Dzisiaj zajmiemy się problemem toczącym społeczeństwo niczym komórki rakowe niewinny organizm. Oto bowiem na tapetę trafia problem zaniku czytelnictwa (książek, żeby nie było, bo skoro czytacie te słowa to z ogólnym czytactwem chyba nie ma problemu). Skąd wiem, że ogół społeczeństwa krzywi się gdy widzi jakąś książkę? Otóż moi drodzy, czas na… STATYSTYKĘ! A zatem: wg badań 2008 rok był rokiem kiedy czytelnictwo w Polsce zaliczyło dno. Wychodzi na to, że tylko 38% Polaków sięgnęło w ciągu roku po jedną książkę, lub jeśli to odwrócić to okazuje się, że 62% nie przeczytało (nawet częściowo) ani jednej książki. Straszne.
Gdzie znajduje się źródło problemów? Wiele autorytetów (u-uu! Macham do Pana, Panie Miodek!) przyczynę tego żenującego trendu uznaje w rosnącej internetyzacji, grach i w filmowych adaptacjach książek. No bo po co czytać skoro to zaraz i tak trafi na srebrny ekran a na dodatek pewnie i tak zrobią z tego grę, bo jak wiadomo gry są wszystkiemu winne (u-uu! Macham do Księdza Natanka!). Bla bla bla. W ten sposób argumentują ludzie, którzy tak naprawdę nie „czują” istoty internetu. A jeśli się czegoś nie rozumie to to od razu jako złe się uznaje. No ale dosyć ponarzekałem… czas na konkrety: wiecie w czym JA widzę winę?
Lektury
Tak jest. Gdyby nie mój silny pociąg do literatury jako całości, to bym rzucił czytanie w pieruny po zobaczeniu listy lektur. Przyznawać się ludzie… kto przeczytał „Nad Niemnem”, „Lalkę”, „Ludzi bezdomnych”, „Wesele” czy inne „Przedwiośnie”? Powiem wam szczerze, że ja do każdej książki robiłem podejście i najdłużej (bo do jakiejś 50str) wytrzymałem przy „Przedwiośniu”. Osobiście, jak widzę listę lektur to mnie się na wymioty zbiera. Nawet stara dobra Trylogia Sienkiewicza mnie odrzuciła, bo co jak co ale nienawidzę książek „ku pokrzepieniu serc” (widzicie? Uważałem na Polskim) za to, że fałszują historię.
Nie zrozumcie mnie źle. Każde z tych dzieł jest wartościową częścią składową naszej kultury. Zgadzam się w pełni z panami, którzy twierdzą, że warto przeczytać te książki. Tylko, że… za wcześnie nam je podają. Tak jest… nasze lektury są jak deser podany na przystawkę. Do tego lista lektur powinna właśnie funkcjonować na zasadzie, że to są sugestie co WARTO przeczytać. Nie lubię jak mi się mówi co mam czytać a tym bardziej jak ktoś mi każe czytać jakąś nudną książkę. Działa to na mnie jak położenie naprzeciw siebie dwóch magnesów o tych samych biegunach: odpychająco. Czas na przeczytanie tych lektur następuje wg. mnie gdy człowiek (najpewniej już w podeszłym wieku) postawi sobie pytanie: „Co w tych książkach jest takiego, że zostały wybrane jako lektury?”. Jeśli to nie nastąpi to mówi się trudno.
Nikt mi nie powie, że nie próbowałem
Inna sprawa, że nie posiadamy żadnych książek „zamiennych” na ich miejsce. Głównie dlatego kanon się nie zmienił od kilkudziesięciu lat. Dobrym wyjściem jest umieszczanie w późniejszych epokach literackich książek, które mogą przyciągnąć. Aczkolwiek kto na lekcjach Polskiego dotarł dalej niż do wczesnych lat 50ych XX wieku? Takich, którzy na lekcjach dobrnęli do literatury która tak naprawdę sprawia frajdę można zliczyć na palcach jednej ręki niewprawnego drwala. Kolejnym problemem może być cena, aczkolwiek każdy kto tak mówi powinien zostać zaznajomiony ze słowem „biblioteka”. Innym wyjściem jest też kupienie sobie czytnika e-booków (którego jestem szczęśliwym posiadaczem). Drogo, wiem ale internet ma to do siebie, że można znaleźć życzliwych ludzi udostępniających książki za darmo w formacie cyfrowym. Po przeczytaniu około 20 takich książek koszty e-booka się zwracają.
A więc jak zachęcić do czytania? Cóż mam kilka pomysłów. Przede wszystkim nie można zmuszać; to ma być przyjemność a nie kara. Zróbcie też specjalne miejsca w autobusie dla ludzi czytających – od razu pasażerowie będą sięgali po książki byle tylko usiąść, a jak uda im się sięgnąć po naprawdę dobrą książkę to zobaczą ile radości potrafi sprawić. Warto też uzmysławiać ludziom, że wiele filmów powstających w dzisiejszych czasach to adaptacje książek. Może warto przeczytać książkę i porównać ją z filmem? Tak samo z grami. Podobał Ci się „Mass Effect”? A wiesz, że są już wydane 3 niezłe książki oparte na nim? Następną metodą, aczkolwiek najbardziej czasochłonną, jest dodanie do każdej lektury motywu zombie. Wiecie jaka była wg mnie najgorsza książka z literatury brytyjskiej? „Duma i Uprzedzenie”. Ale gdy dorwałem w swoje ręce „Dumę i Uprzedzenie i Zombie”, przeczytałem ją praktycznie jednym tchem.
W końcu przeczytałbym "Faraona" Bolesława Prusa!
Wiecie co? Mam pomysł. Wpisujcie w komentarzach jakie książki chcielibyście by inni czytali. Stworzymy nową listę lektur. Po jej stworzeniu opublikuję ją na blogu i być może prześlę ją dalej w internet. Możecie też opisać czy macie jakieś ulubione miejsce do czytania, czy musicie mieć odpowiednią atmosferę do czytania itp. Na dziś to by było na tyle! Howgh!
"najgorsza książka z literatury brytyjskiej"? Ty nawet nie miałeś "Dumy.." w ręku :P To że jest babska i musieliśmy ją po ang czytać, nie czyni ją najgorszą książką! :P Na razie na tyle mnie stać :P Muszę to jeszcze przetrawić i jutro może coś sensownego odpowiem.
OdpowiedzUsuńJa niestety Piotrek uwielbiam literature dla kobiet dlatego moimi propozycjami sa " INTRUZ " ktory uwazam przebija wszystkie zmierzchy i inne bajery bo w jednej ksiazce dzieje sie wiecej niz w 3 czesciach wczesniej wymienionego zmierchu plus do tego jest bardzo ciekawy pomysl, zero wampirow i innych a na dodatek napisane przez ta sama autorke, i kolejna ksiazka"Cały czas świata" - Liz Nickles idealna ksiazka!!!!!![ANGELA]
OdpowiedzUsuńDROGA McCarthy'ego :) Ale ona może niektórym się nudna wydawać, ale ta by się nawet bardzo nadawała do listy lektur niż te stare nudziarstwa
OdpowiedzUsuńp.s uwazam ze na czytanie lektur ktore nam daja mamy za malo czasu i kladziony jest na to zbyt duzy nacisk jak na fakt ze to jest dosc ciezka literatura a na dodatek jak ja w samej drugiej klasie mialam tyle lektur ze nawet nie pamietam lekcji ktora by byla o czyms innym niz o epoce poruszanej w danym dziele literackim to trudno sie dziwic ze przeczytalam jedynie swietoszka do polowy wertera i 3 czesc dziadow :D
OdpowiedzUsuńAlbo jak na tyle szkół ogólnokształcących w mieście, przerabiających ten sam program, nie można w bibliotece miejskiej dostać książek, kiedy w szkolnej już dawno się skończyły, bo jakaś klasa przed moją przerwę wcześniej wypożyczyła...
OdpowiedzUsuńTo mnie Angela zachęciłaś. Najpierw Duma i Zombie po Wilkenie, a potem "Intruza" zacznę, bo czeka już w kolejce od ponad roku chyba :D żeby nie dłużej :)
OdpowiedzUsuńNO TO JEST MASAKRA i czekasz na ksiazke az ktos odda i juz po czasie w sumie lektura przerobiona na zajecia gala w dzienniku luzik!!! ja chcialbym przybic piatke mojej Pani od polskiego mimo tego ze byla dla mnie mila to niestety wkurzyla mnie niemilosiernie potopem ktory kazala nam przeczytac w wakacje i na jednych z pierwszych zajec z niego nasd przepytala... looozzzzz
OdpowiedzUsuńOna nam Potop na zajęciach puściła.. nie żeby coś to do mojego życia wniosło, i żebym cokolwiek z filmu nawet pamiętała ;P ale nie pamiętam, która to klasa była. Pani K to zło.. i nie zmienię zdania.
OdpowiedzUsuńno biorac pod uwage fakt tego ze siedzisz i gnijesz w szkole na przedmiocie, ktory juz od podstawowki nie wnosi nic nowego do Twojej wiedzy,przez 10 miechow a potem w trakcie odpoczynku Twoj wspanialomyslny nauczyciel ktory uwaza ze galerianki nie moga istniec w dzisiejszym swiecie ( nieprawdopodobne:O ) kaze Ci czytac potop ktory jest nudny ma w tit stron jest gruby i napisany drobnym druczkiem lub wydany w milionie tomow to uwierz mi tez uwazam ze jest zlem:D ... a tak poza tym to niestety ale jesli ktos sie bardziej zaglebia w ta literatura ktora kaza nam czytac i tkwi w niej to gubi sie w dzisiejszym swiecie i twierdzi jak Pani K ze internet to zlo i podziela zdanie ksiedza Natanka( adnotacja do Piotra:D) ze "cos sie dzieje" :P
OdpowiedzUsuńW podstawówce, żeby zachęcić dzieci do czytania, rozsądniej by było dawać im dłuższe opowiadania z morałem, a nie jakieś neverending story. A później to powinni wymyślić inny sposób na poznanie spuścizny.. bo skuteczne zniechęcanie nas do czytania, to nie najlepszy pomysł.
OdpowiedzUsuńTrudno się z tym nie zgodzić. Jest to problem znany od lat, tylko jeszcze nikt nie wpadł na to aby coś z tym zabić. Podczas lektury Wertera chciałem sam popełnić samobójstwo i to nie ze wzruszenia.
OdpowiedzUsuńSwoja drogą sądzę, ze do lektur szkolnych powinni dodać system RPG. Powszechnie wiadomo, ze doskonale rozwijają wyobraźnie, dodatkowo uczą o codziennym życiu, nie raz filozofii. Po prostu ciekawa lektura edukacyjna ;)
już to widzę jak uczniowie na polaku zasiadają w ławkach każdy wyciąga Klanarchię albo innego Wampira i czytają na głos fragmenty i dyskutują nad tym, co autor podręcznika miał na myśli :P a na w-f na zaliczenie rzut kostką :)
OdpowiedzUsuńteraz mój wywód: ja lektury uwielbiałam czytać do momentu... w gimnazjum i podstawówce czytałam wszystkie zawsze na czas (chociaż polski nie należał do moich ulubionych przedmiotów, wręcz przeciwnie) no a w liceum zaczęły się schody wraz z początkiem pozytywizmu - nic nie przeczytałam z tej epoki żadnych Nad Niemnem i innych Lalek, na szczęście później pojawiła się druga wojna światowa i dało się czytać dalej
Koń jaki jest każdy widzi, a o gustach się nie dyskutuję. Chociaż sam parę zmian bym zrobił usuwając np. Pana Tadeusza, który jest chyba najgorszą pozycją jaką wydał Mickiewicz. I jeszcze jedno wara mi od Cierpień młodego Wertera, to jest piękna książka!
OdpowiedzUsuńPiękna? Chyba bestia.
OdpowiedzUsuńMnie się Werter podobał :D
OdpowiedzUsuńja mimo tego ze przeczytalam go tylko do polowy to bylabym sklonna przeczytac go teraz do konca... Werter mi sie podobal:P jedna z nielicznych lektur ktora mi przypadla do gustu...:D
OdpowiedzUsuńWerter był do bani. Emo-koleś, który nie radzi sobie z emocjami. Aczkolwiek z czystej ciekawości przeczytałem końcówkę. Było warto. Zgadzam się też z stwierdzeniem, że mamy za mało czasu na przeczytanie książki. Nawet najgorszą da się przeczytać jeśli ma się dosyć czasu. A nie: macie tydzień na Potop:P a z lektur najbardziej mi się podobało "Rozdziobią nas kruki, wrony" Fajne opisy:D
OdpowiedzUsuńPrzyznam szczerze, że ww liceum nie przeczytałem tylko "Zbrodni i Kary", przez co dostałem za to dwie pały, przez "Nad Niemnem" nie przebrnąłem do końca, a "Potopu" nie skończyłem, bo trzeba było czytać następną lekturę. Najbardziej podobały mi się: "Mistrz i Małgorzata", "Moralność pani Dulskiej" i "Tango".
OdpowiedzUsuńZgodzę, się, że człowiek, którego zmusza się do czegokolwiek nigdy nie będzie z tego faktu zadowolony, jednak uważam, że lektury są najlepszym i najprostszym sposobem na zapoznanie się z kulturą danej epoki.
Największym problemem moim zdaniem jest nie duża ilość książek do przeczytania na polski, ale to, że przez trzy stopnie nauczania (podstawówkę, gimnazjum i szkołę średnią)startujemy cały czas od tego samego miejsca, czyli od starożytności, przez co za każdym razem kończymy na pierwszej połowie XX wieku, bo na więcej nie starcza już czasu.
Moim zdaniem dobrym pomysłem byłoby takie ułożenie planu nauczania, aby nie powtarzać tego samego materiału co trzy lata. Oczywiście pojawiłby się wtedy problem, że niektóre zagadnienia mogłyby być dla dzieciaków niezrozumiałe, dlatego zerwałbym z zapoznawaniem się z lekturami w kolejności ich napisania.
Tak na marginesie napiszę, że znowu trafiłeś z tematem i masz całą masę komentarzy szkoda, że ponad połowa z nich jest napisana przez dwie osoby :P.
P.S. Werter był do kitu :P.
Wiem, że troszkę późno włączam się do dyskusji (jak zawsze z resztą :P) ale nie mogę się oprzeć :D
OdpowiedzUsuń1. Kubek jak można pisać coś takiego o Werterze :P Chyba nigdy żadnej książki nie czytało mi się tak ciężko... No chyba, że Nad Niemnem :P tego nigdy nie przeczytałam, ale też nie zostałam przyłapana przez panią Meller na nieznajomości tej lektury ;)
2. Nie do końca zgadzam się ze stwierdzeniem, że to między innymi przez lektury ludzie nie czytają... W dużej mierze dzięki nim wielu ludzi wie jak wygląda książka :P
3. Średnio czytam jedną (czasem nawet dwie) książki w miesiącu i wydaje mi się, że to jest duża zasługa moich rodziców... Dzięki nim zainteresowałam się książkami, dzięki temu, że dużo mi czytali jak byłam mała, a później zachęcali do czytania ciekawych i odpowiednich do wieku książek. Dlatego też do twojej listy dodałam bym zaangażowanie rodziców w rozwój intelektualny dziecka :D
4. Ostatnio czytałam dość ciekawą książkę: "Pisarz, który nienawidził kobiet" - John Leake. Jak to napisał John Malkovich "Niezwykłe spojrzenie w umysł mordercy" bardzo polecam :D
Polecam również "Sto lat samotności", "Miłość w czasach zarazy", "Katedra Najświętszej Marii Panny w Paryżu" o troche innej tematyce czy też wspomnianego już "Mistrza i Małgorzatę", prawie zapomniałabym o przepięknej książce "Oskar i pani Róża" :D
Na razie czekam aż przyślą mi książkę "Tarantula" - zaintrugował mnie trailer filmu Almodovar'a, który powstał na podstawie tej powieści "Skóra, w której żyję" (ciekawa jestem tej książki)
Czas najwyższy skończyć swój wywód ;)
pozdrawiam ;)
Mi się tam Werter podobał, ale to kwestia gustu jak ze wszystkim. Z lektur które faktycznie mnie poruszyły to pamiętam "Nieboską Komedię" (genialny głównym bohater który do końca brnie wybraną raz ścieżką mimo że nie jest ona koniecznie dobra) no i "Zdążyć przed Panem Bogiem" (opis wojny bez patosu i chwały,czyli taka jak moim zdaniem ona jest ). Mało czytam, bo nie mam na to często czasu lub kładę się spać w stanie podchmielenia co nie sprzyja lekturze, ale z książek które mnie wymiotły mogę podać "Dzieci z dworca ZOO"(stawiam to obok "Rekwiem dla snu", bo od razu zniechęca do ćpania) oraz "Zapomniany Żołnierz" (niemiecki żołnierz przeszedł praktycznie całą kampanię na foncie wschodnim plus brutalne opisy powodujące czasem dreszcze, tak samo jak "Na zachodzie bez zmian").
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!