czwartek, 28 lipca 2011

Atak Kultury: Super 8

Czy zdarza się wam niekiedy zatęsknić za czasami kiedy filmy były robione z pasją i nie funkcjonowały jako czysto rzemieślniczy wytwór? Gdy każdy film miał w sobie to „coś” i nie był robiony na siłę byle tylko przynieść zyski? Nie uważacie, że starsze komedie są śmieszniejsze od obecnie produkowanych? Zdaję sobie sprawę, że brzmię jak stetryczały zgred, ale gdy widzę jak powstają takie filmy jak „Piła 3D” (siódma część czegoś co kiedyś było dobrym filmem) czy Piraci z Karaibów 4 (szybka recenzja: kijowe 3D, kijowa fabuła, spoko Sparrow) to coraz częściej chcę wracać do starszych filmów. I wiecie co? Wygląda, że w tym basenie melancholii nie nurzam się sam! Okazuje się, że towarzystwa dotrzymuje mi niejaki J.J. Abrams (to ten od „Lost”) z jego najnowszym filmem: Super 8.



Nie pytajcie czemu plakat jest zrobiony bokiem.

















Jako, że film ten jest dziełem J.J. Abramsa (tego od „Lost”) ważne jest by widz odkrywał fabułę razem z bohaterami. Dlatego też postaram się opisać jak najmniej, zaznaczając jedynie że mamy do czynienia z thrillerem. Film opowiada historię paczki dzieciaków z jakiejś pipidówy w Ohio, która po rozpoczęciu wakacji w 1979 roku postanawia nakręcić film o zombie. Podczas kręcenia jednej ze scen są świadkami olbrzymiego wypadku kolejowego (swoją drogą świetnie zrobionego – ja miałem buzię otwartą przez całą scenę). Niedługo po nim w mieście zaczynają się dziać dziwne rzeczy, a miejscowy zastępca szeryfa podejmuje próbę wyjaśnienia tajemnicy kryjącej się za tymi zjawiskami i katastrofą kolejową.

Wiecie co jest największą siłą tego filmu? To, że czuje się w nim ducha starszych Spielbergowskich filmów z lat 80ych (choćby „Goonies” – jest nawet wzbudzający sympatię grubasek). Cały film jest niejako melancholijnym hołdem złożonym przez Abramsa (ten od „Lost”) właśnie Spielbergowi i to się czuje. Decyzja o uczynieniu głównymi bohaterami właśnie dzieci, osadzenie akcji w 1979 roku (świetnie dobrane oryginalne piosenki takie jak ELO czy BLONDIE), charakterystyczne motywy muzyczne, czy nawet pewne niedoskonałości widoczne na ekranie sugerujące, że film był kręcony 20 lat temu – to wszystko składa się na piękne danie dla fanów sympatycznego brodacza, który nakręcił „ET”.



Na zdjęciu: sympatyczny brodacz.

















A co jeśli nie jest się fanem Spielberga? Cóż… dla takich ludzi będzie to „zaledwie” dobry i trzymający w napięciu dreszczowiec, którego mocną stroną jest genialne poczucie humoru: nienachalne, niewymuszone (a niech cię Transformers 2!) i naprawdę trzymające poziom. Co więcej, dobrym pomysłem było obsadzenie w rolach głównych mało znanych aktorów, którzy nie odwracają zbytnio naszej uwagi od tego co się dzieje na ekranie (a przy tym nawet dają radę). Oprócz tego „urealniają” w pewnym stopniu ten film. Obsadzenie w głównych rolach jakichś bardziej znanych osób popsułoby wrażenie małej, nudnej położonej „gdzieś w USA” miejscowości.

Szczerze i subiektywnie stwierdzam, że dawno nie widziałem tak sprawnie nakręconego filmu, który nie dość, że niesie ze sobą ducha Spielberga to jeszcze daje dużo od siebie. Podobało mi się w nim to, że nie stara się z całych sił być fajnym… on po prostu jest super.

Ps. Koniecznie zostańcie na napisach końcowych. KONIECZNIE.
Moja ocena: 8,5/10

4 komentarze:

  1. Piwko nie wypaliło to wziąłeś się za bloga :). Może nawet odwiedzę kino szkoda tylko, że dobre filmy utrzymują się w box office do 4 tygodni :(.

    OdpowiedzUsuń
  2. Pani Tajemnica :D28 lipca 2011 22:33

    Szczerze mówiąc to po twojej recenzji chyba się skuszę na ten film...
    Swoją drogą nie mogę znieść ile w dzisiejszych czasach powstaje min. beznadziejnych komedii romantycznych... To jest jakaś masakra, marnowanie pieniędzy i robienie (delikatnie mówiąc) kretyna z widza :/ Mówię to jako kobieta- potencjalny odbiorca tego typu filmów :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Pragnę zauważyć, że to właśnie komedie romantyczne mają największą widownię :/.

    OdpowiedzUsuń
  4. To mnie boli właśnie, że komedie romantyczne (często słabe) mają największą widownię, a przez to będą dalej powstwac:/.

    OdpowiedzUsuń