poniedziałek, 8 sierpnia 2011

Jak powinno się robić kampanie reklamowe!

Zanim zacznę: klikajcie kurna w linki w dzisiejszej notce. Warto!

W dzisiejszych czasach ludzie poszukują coraz to nowszych metod dotarcia reklamą do jak najszerszej publiczności. Jedni stawiają na tani i bezczelny chwyt marketingowy: szok. Firmy zajmujące się reklamami pewnie mają taki tok myślenia: „o wiem! Pokażmy Hitlera, który uprawia seks bez zabezpieczeń i porównajmy go do HIV!” Nie wiem jak was ale mnie to nie przekonuje (chyba, że przyczyni się do wzrostu popularności mojego bloga). Co innego gdy przykładowa firma, reklamująca określony produkt pogrywa sobie ze mną w inteligentną grę, w której tak naprawdę nie zauważam, że wziąłem właśnie udział. Brzmi pokrętnie i mało sensownie? Cóż… zapraszam do dalszej lektury (mam nadzieję, że ona wam wszystko wyjaśni)!

Szybkie pytanie: jaka kampania reklamowa wywarła ostatnio na mnie (w końcu to moje subiektywne odczucia publikuję nie?) największe wrażenie? Jeszcze szybsza odpowiedź: Deus Ex – Human Revolution. Zacznijmy od tego, że razu pewnego w necie pojawił się filmik reklamujący firmę Sarif Industries. Super… wiele firm się reklamuje w Internecie… więc co wyróżnia tą jedyną? Otóż wyżej wymieniona firma produkuje cyberwszczepy pomnażające potencjał tkwiący w ludzkim ciele. Przyznajcie się… każdy z was kiedyś marzył o tym by uchwycić piękne pejzaże poprzez fotografowanie oczami. Ile pięknych chwil nie daje się utrwalić bo akurat nie mamy przy sobie aparatu. Jaka to by była wygoda! A ta firma właśnie takie usługi oferuje. Jeśli ktoś w tym momencie powiedział: „a gdzie tam! To brzmi jak zwykłe Sci-Fi” to zmuszony jestem przyznać mu rację. Wychodzi na to, że Sarif Industries to korporacja funkcjonująca w fikcyjnym świecie gry Deus Ex: Human Revolution. Najciekawsze jest to, że filmik ilustrujący dokonania owej firmy w ogóle o tym nie wspomina! Wydaje się, że to typowa reklamówka danej firmy. Wszystko się zmienia gdy podążymy za linkiem podanym w napisach końcowych. Trafiamy na stronę internetową, która poza tym, że fenomenalnie skonstruowana zdradza nam cały biznes plan i usługi oferowane przez tą firmę. Można nawet przymierzyć jak by się wyglądało z cyber-ręką.



Oto wasz bloger w wersji cyberpunk












Problem pojawia się po chwili: otóż okazuje się, że jacyś chamscy hakerzy atakują stronę (wspominałem już że pięknie zaprojektowaną?) na której właśnie się znajdujemy! Sam atak to całkiem zmyślna minigierka, po wygraniu której dostajemy się na serwery Sarif Industries. Tam okazuje się, że te gnojki produkują cyber-wszczepy dla wojska! Dodatkowo wychodzi na to, że trzeba zażywać ich lekarstwa i istnieje prawdopodobieństwo, że firma ta może przejąć wasze kończyny i mózg (ostatnio stronę shakowano na „permanentnie” ale i tak warto zajrzeć). Wychodzi na to, że to spisek zakrojony na szeroką skalę… co fantastycznie podsumowuje poniższy filmik:



Dlaczego o tym wspominam? Jest to (chociaż w niezbyt rozwiniętej formie) reklama w stylu ARG. Droga naszym sercom wikipedia mówi, że akronim ARG można rozwinąć na: Alternate Reality Game. Funkcjonuje to jako swojego rodzaju reklama, która wymaga bezpośredniego udziału widzów bowiem prezentuje jakąś tajemnicę powiązaną z jakąś naprawdę ciekawą historią. Tak więc nie oglądasz reklamy… Ty w niej bierzesz udział i starasz się rozwiązać tą tajemnicę. Oczywiście wszystko najlepiej tłumaczy się na przykładach, więc jako człowiek dogłębnie analizujący problemy znalazłem odpowiedni przykład: film u nas znany jako „Projekt: Monster” a wszędzie indziej jako „Cloverfield”.



Znany też jako: „Statua-wolności-znowu-obrywa”


















Zaczęło się od zwykłego traileru, który tak naprawdę niewiele nam mówił o samym filmie. Nie podano nawet nazwy! Więc widzimy na nim grupkę ludzi, świętujących coś gdy nagle słychać ryk… (dalszy opis oszczędzimy sobie… może po prostu obejrzyjcie trailer?) Wszystko to dało początek jednej z najlepszych kampanii reklamowych ever. Jedyną informacją tak naprawdę była data na końcu zapowiedzi: 1-18-08. Po wpisaniu tego w Google człowiek trafiał na stronkę o mało oryginalnym adresie: 1-18-08.com. Tam też widać zdjęcia głównych bohaterów (swoją drogą można te zdjęcia poruszać) oraz jakiegoś „incydentu” w Japonii. Dodatkowo ktoś wypatrzył w zwiastunie koszulkę z napisem „Slusho!”, która jest fikcyjną firmą produkującą jakieś napoje, występującą w serialach tworzonych przez J. J. Abramsa (tego od Lost). Oczywiście dociekliwi fani w końcu dotarli do stronki internetowej poświęconej owej firmie. W necie istnieje nawet bardzo, ale to bardzo japońska reklama tego napoju.

I tu zaczyna się jazda. Otóż „Slusho!” jest częścią większej korporacji o nazwie Tagruato, która posiada jeszcze lepiej przygotowaną stronę niż nasze śmiesznie głupkawe „Slusho!”. Szybka wizyta na stronie internetowej Tagruato ujawnia nam, że oprócz zainteresowania napojami dla mentalnie niestabilnych Japończyków firma ta zajmuje się głębokomorskimi odwiertami i satelitami kosmicznymi. Jak to bywa z wielkimi korporacjami i ta padła ofiarą ataku grupy zielonych aktywisto-terrorystów o nazwie „T.I.D.O. Wave” (oczywiście mają swoją… stronkę internetową).

Okej… więc jakiś czas później fani odkryli stronki Myspace (ktoś to pamięta jeszcze?) poświęcone bohaterom filmu. Na jednej z nich koleś o imieniu Rob oświadczył, że dostał pracę w… „Slusho!” w Japonii (jego impreza pożegnalna widoczna jest w trailerze). Po dokładnym przestudiowaniu linków Myspace okazało się, że jeden z przyjaciół Roba jest członkiem „T.I.D.O Wave”(nadążacie?). Ów przyjaciel planował potajemnie dostać się na platformę wiertniczą, która miała powstać koło Nowego Jorku. Śledzić historię tego przyjaciela można było na stronce wspomnianego „T.I.D.O. Wave” oraz na prywatnym wideoblogu jego dziewczyny (w login wpiszcie: jllovesth).



Klikamy w miśki moi mili!















Robi się intensywnie nie? A co powiecie na to: styczeń 2008 był miesiącem gdy pewna platforma wiertnicza u wybrzeży Nowego Jorku zatonęła w niewyjaśnionych okolicznościach? Pojawiło się to nawet w wiadomościach! W tym momencie staje się całkiem oczywiste, że platformę zaatakowało jakieś olbrzymie monstrum. Na dodatek, ci z uczestników całej zabawy, którzy kupili jakiś produkt „Slusho!” ze strony głównej dostali wiadomość od Tagruato wspominającą coś o „mrocznym sekrecie”. Po połączeniu wszystkiego fani doszli do następujących wniosków: satelity Tagruato znalazły pod wodą jakieś dziwne żyjątka; zbudowano platformy wiertnicze, które badały je; przez przypadek chemikalia, z których zrobione zostało „Slusho!” spowodowały wzrost jednego z żyjątek. Co działo się później opowiada sam film „Cloverfield”.

I to był koniec gry związanej z „Projektem Monster”. Ciekawe jest to, że sam film praktycznie NIC nie tłumaczy. Żeby wiedzieć dokładnie o co w nim chodzi trzeba było być uczestnikiem całej zabawy. Wiecie… To nie jest jedyna tego typu gra i jeśli temat was zainteresował to dajcie znać w komentarzach... kto wie? Może wrócę do niego, bo takie metody reklamy są po tysiąckroć ciekawsze (polowanie po pustyni na szczury z mikronadajnikami), lepsze i bardziej wydajne od tych stosowanych ostatnio przez np. „Plusa”. Na dzisiaj to koniec. Howgh!

7 komentarzy:

  1. jak nie noga to ręka... ah zostawić cię samego
    pozdrawiam(y)Dorota i Arek

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja bym takie oko chciała mieć.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ty nie rękę, a nogę powinieneś sobie wymienić :P.

    Sam pomysł na kampanię naprawdę super. Reklama Buntu ludzkości sprawiła, że na pewno kupię oryginalną kopię tej gierki, tym bardziej, że to moje, cyberpunkowe, klimaty. Jestem za kontynuowaniem cyklu o nietuzinkowych kampaniach reklamowych, bo może mi to pomóc w powołaniu do życia mojej własnej superkorporacji :P.

    OdpowiedzUsuń
  4. @Dorota i Arek: ale przynajmniej mogę wrócić do tenisa:P

    @Oludzie: Nawet za cenę konieczności zażywania narkotyków? (jak w tym filmiku, który zalinkowałem w tym poście)

    @Jarek: Jeżeli gra chociaż w połowie utrzyma klimat tych trailerów to nie powinniśmy się zawieść :) czekam na nią z wypiekami na twarzy! A co do nietuzinkowych kampanii reklamowych to na 100% wrócę do tematu.

    OdpowiedzUsuń
  5. Mocne te kampanie reklamowe i faktycznie oryginalne. Ciekawe jest to, że człowiek chyba lubi straszyć się tym co stworzył (bunt maszyn w kilku filmach sf, złe korporacje itp.). Kiedyś myślałem, że fajnie by było mieć coś mechanicznego, ale jeśli ma to wyglądać tak jak w nowym Deus Ex to podziękuję.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. film zrobiony niekonwencjonalnie ;) mało straszny i bez happy endu :( się zastanawiałam ile osób z tej grupki przeżyje do końca no ale czas szybko przy nim minął nie powiem, nie wlókł się jak inne filmy :)polecam

    OdpowiedzUsuń
  7. Pouczający tekst.:)

    OdpowiedzUsuń