środa, 24 sierpnia 2011

Atak Kultury: Captain America – Pierwsze starcie.

Wiecie co? Ekranizacje komiksów o superbohaterach to ciężka sprawa. Przekonali się o tym twórcy takich „hitów” jak „Spider-man 3” (przesławna scena z emofryzurą Petera Parkera), „Fantastycznej Czwórki” (to film z dwoma plusami, każdy w posiadaniu Jessici Alby), czy „Elektry” (no comment). Kręcąc ekranizacje komiksowe, twórcy starają się trafić do jak najszerszego grona odbiorców, bo jak wiadomo im więcej widzów tym więcej kasy. Niestety, efektem takiego działania są filmy wypchane po brzegi idiotyzmami i z taką ilością drewna w dialogach, że mogłyby unieść na wodzie populację Europy. Na szczęście Marvel, czołowy dostawca komiksowych superbohaterów, poszedł po rozum do głowy i powiedział „hasta la vista” filmowcom z Fabryki Marzeń i sam zaczął sprawować pieczę nad ekranizacjami swoich komiksów. Czy wyszło im to na dobre? Cóż, patrząc na ich ostatnie dzieło: „Captain America: Pierwsze starcie” śmiem twierdzić, że tak!



Więcej kurzu! Więcej kurzu!

czwartek, 11 sierpnia 2011

Atak kultury: Moon

Ostatnio się zastanawiałem: jaka jest cena podboju kosmosu? Liczne eksperymenty pokazują, że ostateczna granica tanio skóry nie sprzeda. Na ten przykład jakiś czas temu rządy tych państw, które współpracowały przy budowie Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS) zakazały uprawiania seksu na jej pokładzie. Powód jest prosty: astronautek jest zdecydowanie mniej niż astronautów i jakiekolwiek romanse mogłyby prowadzić do sprzeczek wśród załogi, a w kosmosie nie można sobie pozwolić na coś takiego (choćby dlatego, że nie da się trzasnąć drzwiami i wyjść na spacer). Innym przykładem była próba zamknięcia kilku ochotników na okres kilkuset dni by sprawdzić jak rozwijałyby się relacje międzyludzkie podczas podróży na Marsa. Po kilkunastu dniach stwierdzono: rozwijałyby się źle (pewnie ma to coś wspólnego z tym, że ludzie zaczęli skakać sobie do gardeł). Te rozważania wykiełkowały po obejrzeniu debiutanckiego filmu Duncana Jonesa: „Moon”. Zapraszam do przeczytania recenzji!


Ała moje oczy!

poniedziałek, 8 sierpnia 2011

Jak powinno się robić kampanie reklamowe!

Zanim zacznę: klikajcie kurna w linki w dzisiejszej notce. Warto!

W dzisiejszych czasach ludzie poszukują coraz to nowszych metod dotarcia reklamą do jak najszerszej publiczności. Jedni stawiają na tani i bezczelny chwyt marketingowy: szok. Firmy zajmujące się reklamami pewnie mają taki tok myślenia: „o wiem! Pokażmy Hitlera, który uprawia seks bez zabezpieczeń i porównajmy go do HIV!” Nie wiem jak was ale mnie to nie przekonuje (chyba, że przyczyni się do wzrostu popularności mojego bloga). Co innego gdy przykładowa firma, reklamująca określony produkt pogrywa sobie ze mną w inteligentną grę, w której tak naprawdę nie zauważam, że wziąłem właśnie udział. Brzmi pokrętnie i mało sensownie? Cóż… zapraszam do dalszej lektury (mam nadzieję, że ona wam wszystko wyjaśni)!