piątek, 20 kwietnia 2012

Zagadki wszechświata: krótka pamięć.

Wyobraźcie sobie taką scenę: wstajecie od komputera zostawiając niedokończoną lekturę nowej notki Subiektywniaka, po czym raźnym krokiem idziecie do lodówki po coś strasznie pysznego i zazwyczaj kompletnie niezdrowego (nie pytajcie co ja tam przechowuję). Otwieracie więc ten najważniejszy element wyposażenia każdego mieszkania i nagle okazuje się, że wlepiacie ślepia w otwartą lodówkę nie wiedząc co w ogóle robicie w kuchni. W tym momencie pada odwieczne pytanie: „ale czego to ja szukałem?” Brzmi znajomo? Oczywiście, że tak. Każdy z nas doświadczył na własnej skórze czegoś takiego. Te problemy z pamięcią krótkotrwałą dotykają każdego z nas i do niedawna ich natura pozostawała kompletną zagadką.

Istnieje przeświadczenie, że większość naukowców poświęca swój czas i nieswoje fundusze na poszukiwanie odpowiedzi na pytania, których każdy normalny człowiek by nigdy nie zadał. Bo kto przy zdrowych zmysłach badałby jak wygląda przebieg choróbwenerycznych i kanibalizm u biedronek, czy jaki zasięg ma kupkający pingwin? No ale przyznać trzeba, że czasem naukowcom zdarzy się (gdy już się oderwą od pingwinich kuprów) zbadać coś istotnego – tak też jest w tym przypadku. Otóż odkryli oni, że to nie wczesne stadium alzheimera, czy krótki czas koncentracji uwagi.

 
Ani anulowanie zadania przez kogoś kto Tobą steruje.













Winę za to ponoszą drzwi i różne wejścia. Serio! Jest taki koleś o tenisowo brzmiącym nazwisku: Gabriel Radvansky, który przeprowadził serię doświadczeń i oto do czego doszedł. Według naszej pamięci pomieszczenia działają na takiej samej zasadzie co kilka twardych dysków podłączonych do jednego komputera. Pomysł, który narodził się w jednym z pomieszczeń i jest w nim łatwo dostępny, staje się praktycznie nieosiągalny po wejściu do innego pomieszczenia. Nasz mózg odbiera sygnał, że znalazł się w nowym otoczeniu i uznaje, że to co się działo w poprzednim jest nieważne (ale do pewnego stopnia oczywiście. Jeśli macie w pokoju inwazję koto-żernych kosmitów raczej o tym nie zapomnicie po przejściu przez drzwi.)

Pan Radvansky przeprowadził swoje testy na grupie studentów (pewnie z jedzeniem jako wynagrodzeniem). W jednym z pokojów umieścił pudełko zawierające jakieś proste obiekty w stylu czerwonych kostek albo niebieskich kulek, po czym kazał studentom przejść taki sam dystans raz przekraczając próg drzwi a raz nie. Wydaje się durne co? Cóż… nie dla naszego profesorka! Wyniki były tak zaskakujące, że sam fakt przejścia przez drzwi nazwał „anulatorem zdarzenia”. Efekt jest tak silny, że ten sam eksperyment powtórzony w środowisku komputerowym, gdzie wygłodniały ochotnik miał przejść jakąś postacią przez drzwi przyniósł takie same rezultaty!

 
O hej! Znamy się?












Czy kiedykolwiek ktoś wynajdzie lekarstwo na tą wstydliwą przypadłość? Czy też skazani jesteśmy na zalew niezręcznych sytuacji? Otóż moi drodzy… lekarstwo jest proste! Wystarczy wypowiedzieć na głos po co i gdzie się idzie. To działa. Sąsiedzi się pewnie zastanawiają czemu ciągle na głos oświadczam, że idę siku.

5 komentarzy:

  1. Gdyby ktoś mi płacić za każdym razem, kiedy mnie to spotyka, byłabym bogata ;P

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeee, nareszcie! Stęskniłem się za twoimi wpisami. Opisane tu sytuacje często zdarzają się u mnie w robocie, strasznie wkurzająca sprawa, szczególnie jak wygłodniały klient czeka na swoją pizze.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobrze, że to opublikowałeś :) Teraz wszyscy, którzy udawali, że ich to nie dotyczy, zjednoczą się i będą Cię uwielbiać :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbienie by było, gdyby potrafił to wyleczyć ;P

    OdpowiedzUsuń
  5. Cóż, mnie się rzadko zdarza zapominać co miałam zrobić. Może to dlatego, że dużo ze sobą rozmawiam;D
    BTW. Ty chyba wrzeszczysz "IDĘ SIKU!" niżeli mówisz po prostu. Inaczej mało prawdopodobne by sąsiedzi Cię słyszeli;p

    OdpowiedzUsuń