"To chyba nie było pierdnięcie" |
Zacznijmy od tego, że niektóre odłamy Chrześcijaństwa są wręcz komicznie niechętnie nastawione do samego konceptu podróży kosmicznych. Jeden z fundamentalistycznych odłamów Chrześcijaństwa twierdzi nawet, że możliwość istnienia planety o warunkach podobnych do Ziemi jest niemożliwa, bo nie ma tego wspomnianego w Biblii. Ponieważ Ziemia jest dla ludzi a nieboskłon dla Boga powinniśmy się bardziej skupić na naszej planecie. Ale nie martwcie się - to są ci sami kolesie co wypięli się na ewolucję, twierdzą, że kości dinozaurów podrzuca CIA a Ziemia ma 10000 lat. Podejrzewam, że są po prostu skrycie zazdrośni - bo gdy my będziemy startować do naszej kolonii na wzgórzu Bilba na Tytanie, księżycu Saturna by posurfować na jeziorach płynnego Metanu oni będą siedzieli po pas w wodzie i odpadkach (ale też nie uwierzą, że to wina globalnego ocieplenia). Na szczęście samo Chrześcijaństwo (wyłączając świętoszkowatych koleżków) jest całkiem spoko wobec kolonizacji kosmosu. A jak z innymi religiami?
W Judaizmie jest ciekawiej. Jako, że każdy odłam poświęca się w całości kłótniom z resztą odłamów, sprawa kosmosu pozostaje z grubsza nierozwiązana. Ogólnie mam wrażenie, że nie mają zbytnich problemów z ogarnięciem, że nad głowami mamy nieskończoną pustkę i możliwość niezliczonych Ziemio-podobnych obiektów. Co innego ich podejście do tradycji. W 2003 pułkownik Ilan Ramon odwiedził stację ISS wraz z feralną misją na Columbii (niestety na Ziemię nie wrócił). Zastanówmy się - Żydzi obchodzą Szabas co sobotę: upraszczając, obrzędy sprowadzają się do odpoczynku zmierzchu w piątek do zachodu słońca w sobotę. Jest to troszkę utrudnione na ISS, gdzie czas od wschodu do zachodu to 90 min. Ledwo by zdążył rozłożyć świeczki (oczywiście bez zapalania - ogień na stacji = lipa) i menorę a już by musiał je pakować. W sumie po 10,5 godzinach mógłby znowu zacząć je rozkładać ale to już inna bajka. Ogólnie ustalono (po wielu kłótniach, podczas których wiele pejsów zostało zapewne urwanych), żeby pan Ramon trzymał się czasu z Cape Canaveral.
Islam ma jeszcze lepsze podejście do sprawy kosmosu i innych światów. Cytaty z Koranu "Chwała Bogu, Panu światów" (Koran 1:2) oraz "[...] to jest Pan światów" (Koran 41:09) sugerują, że Muzułmanie nie mają najmniejszych problemów z zaakceptowaniem istnienia innych, gotowych do zamieszkania światów (i za to piąteczka panowie!). Podobnie też jak wyznawcy Judaizmu, Muzułmanie mają jednakże pewną geograficzną zagwozdkę do rozwiązania: jak pozostać skierowanym w stronę Mekki podczas gdy popierdzielasz po orbicie z zawrotną prędkością? Zawisnąć w stanie nieważkości i poprosić kolegę by cię obracał? Na szczęście Imamowie na Ziemi ustalili, żeby po prostu zrobił co w jego mocy i tyle. Wydali nawet specjalną instrukcję (wszystkie Korpo-ludki zadrżały na dźwięk tego słowa), którą możecie podejrzeć TUTAJ. Zwróćcie uwagę na podpunkt "I" w podrozdziale 4.3 by rozwiać wszelkie wątpliwości względem nastawienia do podróży kosmicznych.
Na dziś to by było na tyle. Z mojego punktu widzenia, cieszy mnie, że religijni przywódcy są gotowi iść na ustępstwa - dobrze to świadczy o nich i ich religiach. Poza tym kosmosu starczy dla wszystkich, oczywiście o ile uda nam się wylecieć poza Układ Słoneczny! Zdaję sobie też sprawę, że zawsze będą istnieli palanci, którzy będą chcieli to popsuć lecz na szczęście są oni w mniejszości. Powiem wam, że bardzo optymistycznie podchodzę do tego. Bo czy wierzysz czy nie i niezależnie w co - przed ogromem kosmosu każdy czuje respekt. W obliczu tak wielkiej przestrzeni przestają mieć znaczenie wszelkie kłótnie i wojny. Stąd też dla mnie idealnym rozwiązaniem byłoby wystrzelenie wszystkich przywódców w kosmos (oczywiście z opcją powrotu) i pokazanie im jacy są mali. Pozwólcie, że zakończę w tym miejscu, pozostaje mi obiecać, że niedługo dodam kolejną notkę na ten temat, poruszającą kwestię nawracania ewentualnych kosmitów!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz